
List od czytelnika:
“Pochwalę się moim zakupem życia, tabliczką trumienną wielkiego hetmana koronnego Mikołaja Sieniawskiego z roku 1569! Była przyszyta do szaty na piersi hetmana. Cudem przetrwała do naszych czasów! Podobną znaleziono, (niestety nie zachowała się), gdy otworzono sarkofag hetmana Tarnowskiego w katedrze tarnowskiej w roku 1830.

Nie zdecydowałem się, z kilku powodów, zdeponować jej w Skarbcu Koronnym na Wawelu (choć bardzo mnie do tego namawiali). Może kiedyś tam trafi, kto wie.
Na dzień dzisiejszy chcę tylko aby dowiedzieli się o niej kolekcjonerzy i historycy. Chcę żeby “zaistniała” medialnie, że tak powiem. Stąd post na tym blogu, za umożliwienie którego bardzo dziękuję jego właścicielowi, który nie uważał swego bloga za najlepsze miejsce na umieszczenie tej informacji, ale jakoś dał się przekonać. Chyba nie docenia impaktu tego co stworzył, na świat kolekcjonerski w Polsce i na emigracji. Pozdrawiam z Kanady, J.L.”
Gwoli wyjaśnienia, starałem się przekonać właściciela tabliczki trumiennej, że ta informacja o odkryciu powinna być opublikowana w najlepszych naukowych krajowych pismach i zostać poprzedzona esejem historyka. Jest to rzeczywiście odkrycie wielkie a u mnie ten wpis zostanie wkrótce zagrzebany przez kolejne wpisy. Gratulacje dla odkrywcy tego wielkiego cymesu! Na zakończenie przedstawiam portret Hetmana Mikołaja Sieniawskiego ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie. (John Doe, Polish Art Corner).
Opis tej tabliczki trumiennej został opublikowany w 1882 roku przez M. Maciszewskiego w książce “Pomniki Sieniawskich w Brzeżanach”. Fragment odnoszący sie do tabliczki:

Wsponiana książka jest dostępna do ściągnięcia: http://193-0-118-54.noname.net.icm.edu.pl/lib/item?id=chamo:2893443&fromLocationLink=false&theme=nukat
(Uzupełniłem 08/10/22)
Dzień dobry.
Przyznam szczerze, że informacje o tabliczce wywołały moje wielkie emocje i zachwyt. To zdecydowanie WIELKA klasa przedmiotu. Z tym większym zdziwieniem przeczytałem ostatnio informacje na jednym forum dotyczących tego przedmiotu, gdzie autor pisze coś takiego. Jakoś tak się dziwnie zrobiło… Coś ta Kanada…
“Dowiedzialem sie wlasnie, ze o moim poscie na forum Odkrywcy i o tabliczce, juz zostaly powiadomione odpowiednie “instytucje”…
“Jak dotad nikt jeszcze nie zapukal do drzwi – czyzby byli bezsilni? Na wszelki wypadek, gdyby jednak “wymyslili” jakis paragraf, tabliczki w domu nie trzymam…” “Tabliczka jest bezpieczna. Chyba nie moga mi nic zrobic ani udowodnic. A to nie ja musze udowadniac ze jestem niewinny i tlumaczyc jak wszedlem w jej posiadanie.. Mam i juz. Miec wolno.. Detektor tez mam – miec wolno.”
https://forum.odkrywca.pl/topic/779030-znalezisko-zycia-tabliczka-trumienna-wielkiego-hetmana-koronnego-mikolaja-sieniawskiego-z-1569-roku/#comments
Mogę jedynie przytaknąć, ze jest to wielkie odkrycie i należy posiadaczowi złożyć szczere gratulacje z odnalezienia tabliczki na rynku oraz odwagi w jej licytacji (o ile była to licytacja). Odnośnie polskiego forum o nazwie Odkrywca, to zawsze znajdą się zawiśnicy, którzy chcą odebrać własność innym. Pamiętam w swoim czasie oburzenie ‘opinii’ w Polsce z powodu posiadania przez Krzysztofa Pendereckiego znaczącego zbioru polskiego malarstwa i stąd krzyk, że należałoby mu je odebrać dla dobra polskiej kultury. Na szczęście w USA i być może w socjalistycznej już Kanadzie prawo własności jest święte. O ile wiem, to władze polskie dobrze wiedzą o tej tabliczce i na 100% chciałyby ją posiadać w swoich zbiorach. W takich przypadkach polskie instutucje powinny prowadzić delikatne negocjacje z właścicielem a nie szukać zaczepki – nie sądzę zresztą by jej szukały.
Inna rzecz, że właściciel prowadzi infantylne i nieotrzebnie głupie dyskusje na tym podejrzanym forum Odkrywcy zamiast zaszyć się w jakiejś bibliotece, przeszukiwać książki i fachową literaturę by samemu napisać jakiś mądry artykuł na temat znaleziska.
Dałem człowiekowi miejsce na swoim blogu dwa miesiące temu bo mnie prosił by mógł zaistnieć w przestrzeni medialnej, lecz nie wiedziałem, że to taki ‘chwalipięta’. Nawet nie przetłumaczył do tej pory tego tekstu na tabliczce, choć obiecywał. Tak to czasami bywa, że przez przypadek ważna rzecz trafia w ręce amatora a ten nie wie co z tym zrobić ani jak się zachować.
Właśnie sprawa wygląda jakby przedmiot zdecydowanie przerastał osobę w ręce której trafił… Mamy tu wyjątkową rzecz i mam nadzieję, że czym prędzej trafi do muzealnych zbiorów, bo czytałem nawet (zdaje się właściciel) gdzieś pisał, że zgłaszają się kolekcjonerzy z Rosji… Trochę ciarki na plecach… Btw. Dziękuję za świetny blog!
Taka fanfaronada właściela jest rzeczywiście niewłaściwa do wagi przemiotu. Dla mnie nie ma znaczenia czy obiekt jest w zbiorach prywatnych czy też w krajowych muzeach. Jeśli w muzeum to przepisy winny być tak ustawione by właściciel nie musiał dopłacać do depozytu bo tak zdaje się jest w chwili obecnej. Proszę nie wierzyć w zainteresowania Rosjan. Jedyny polski kolekcjoner, który doceniłby wartość, wart jest posiadania, wykonałby rzetelną kwerendę, może nawet napisałby rodział kolejnej książki to Waldemar Łysiak. Jest olbrzymia przepaść intelektualna pomiędzy nim a resztą zbieraczy.
Przyznam szczerze, że owo zainteresowanie Rosjan wywołało moje ciarki ze względu właśnie na jakąś przedziwną potrzebę właściciela do robienia wrażenia, co człowiekowi zdającemu sobie sprawę z wagi przedmiotu powinno być zupełnie zbędne. Ten przedmiot potrzebuje ciszy badawczej i doskonałego opracowania, a nie wiem czy i doktorat by się na nim nie oparł, wszak jeśli chodzi o ten aspekt sztuki polskiej, to zda się jedno z większych wydarzeń lat ostatnich. Staropolska sztuka sepulkralna jest mi bliska i nie przypominam sobie niczego tak ciekawego ostatnio, wypływającego tak znienacka (poza wszystkim, to świetny kawałek rzemiosła). Cóż… mam nadzieję, że przedmiot uzyska właściwe dla siebie miejsce, z rzetelną dokumentacją i może nawet opracowaniem książkowym. Oby.