Nowości na blogu


Zapraszam czytelników do zapoznania się z recenzją książki Sylwii Zientek pod prowokacyjnym tytułem „Tylko one. Polska sztuka bez mężczyzn”. Recenzję o niej napisał p. Krzysztof Zagrodzki. Jest dostępna w dziale Book Reviews (https://polishartcorner.com/book-reviews/). (04/06/24)

Pan Marek Klimek postawił tezę na temat autorstwa miniatury sprzedanej w Millon: https://polishartcorner.com/2024/04/26/stanislaw-august-poniatowski-miniatura-3/. Artykuł na jego blogu: https://miniatury.wordpress.com/2024/04/27/portret-stanislawa-augusta-na-aukcji-w-da-millon/. (04/27/24)

44 thoughts on “Nowości na blogu

  1. Napisał Pan przy opisie łyżki : “Oprócz napisu, łopatka tej łyżki ma grawerowania o symbolice literowej oraz ozdobnej” Całe szczęście że nie popełnił takiego opisu dom aukcyjny bo oberwało by mu się od Pana … te ozdobne symbole to jak mniemam herby – Ogończyk i odmiana herbu Pobóg … może znalazły się na liście zakupów Wawelu ?

  2. Jeśli jest Pan zainteresowany mogę Panu przesłać zdjęcia rewersu Makowskiego, które otrzymałem od Belgów.

  3. Dziekuję lecz poczekam na wyjaśnienia z Polswiss Art. Może się wtedy więcej dowiemy dlaczego traktują ten obraz ja ‘gorący kartofel’ i przerzucają z taką szybkością

  4. Dodam, że oglądałem verso tego obrazu i oprócz nalepki (chyba) ramiarza, nie ma nic ciekawego. Szukalem tam natomiast dodatkowej sygnatury bo czasami Makowski dodatkowo sygnowal verso w bardzo fantazyjny sposób. Zastanawia mnie natomiast sygnatura na obrazie bo jest wykonana czerwoną farbą a do tej pory widziałem chyba tylko jedną pracę Makowskiego podpisaną tym kolorem. Zbyt dużo zagadek. Trzeba cierpliwie poczekać na silną proweniencję i rzetelną ekspetyzę jakie na pewno przedstawi nam Polswiss Art.

    • Dobrze Pan zauważył czerwoną farbą pewnie Pan wie że fałszesz zawsze sygnaturę zrobi czerwoną farbą ponieważ ona nie wychodzi pod lampą ultrafioletowe pozdrawiam

  5. Dom Aukcyjny proweniencję opisał mi tak: Since 2 generations in the same family, part of an estate. On the back label with (exhibition)number. Nic więcej. Jedna z naklejek wygląda na dodaną przez ramiarza, a druga jest chyba naklejką z ceną.

  6. Dodałem do opisu z linkiem powiekszenie fotografii nalepek z ramy: jedna wg mnie jest to stara nalepka ramiarza a druga, bardzo współczesna i malutka z jakimś numerem inwentaryzacyjnym. Prosze samemu zobaczyć.

  7. Pański wczorajszy wpis o pracy Jerzego Kossaka w dziale o falsyfikatach świadczy moim skromnym zdaniem o całkowitej nieznajomości twórczości tegoż artysty i pogoni za tanią sensacją… W ten sam sposób może Pan zakwestionować większość prac tego artysty ze schyłkowego okresu twórczości (po 1940 roku) – polecam zajrzenie do monografii autorstwa Kazimierza Olszańskiego (dostępna wysyłkowo w bardzo wielu antykwariatach książkowych) – w której większość reprodukowanych prac namalowanych przez Jerzego Kossaka po 1940 roku powiela podobne błędy i niedociągnięcia. Ale jeśli lubi Pan podążać takim tropem to mogę podpowiedzieć, że takie same wpisy może Pan uczynić na temat prac Wlastimila Hofmana malowanych po 1950 roku, jak też prac Jacka Malczewskiego powstałych po 1925 roku.

    • Dziękuję Panu za uważne czytanie mojego wpisu blogowego i uwagi nt. pracy Jerzego Kossaka umieszczonego na stronie ‘Bid All Your Wealth’. Wszystko to prawda o czym Pan napisał. Również dziękuję za beziteresowną naukę nt. schyłkowej fazy twórczości Jerzego Kossaka, jak również za wskazanie mi innych podobnych przykładów w postaci Jacka Malczewskiego oraz Wlastimila Hoffmana. Rzeczywiście, gonię za tanią sensacją i robie to by podnieść oglądalność blogu, która jest marginalna. Zastanawam się jak Pan dotarł na to moje badziewie?

      Praca Jerzego Kossaka jest ‘ze schyłkowego okresu twórczości (po 1940 roku)’. Jakiego klienta szuka dom aukcyjny na tę pracę? Czy to ma być ‘wysmakowany’ kolekcjoner, czy też bardzo, bardzo początkujący? Zakładam, że ma Pan głęboką wiedzę o polskim malarstwie i stąd mógłbym zapytać czy poleciłby Pan tę pracę swojemu przyjacielowi lub komuś z bliskiej rodziny? Obawiam się, że praca Jerzego Kossaka czeka na zagubionego klienta, który kierując się impulsem i zachętą domu aukcyjnego zapłaci 6,000 – 8,000 tysięcy złotych za ‘Kossaka’ (równowartość ok. dwóch średnich pensji bo dojdą opłaty domu aukcyjnego oraz podatek tzw ‘droit de suite’).Po transakcji, gdy klient już ochłonie i zrozumie swój błąd to nigdy nie wróci do PDA albo też, zadowolony ze stanu swojej wiedzy, dalej będzie brnął tworząc ‘kolekcję’ podobnych prac bo jest ich sporo na rynku. Jaka powinna byc rola domu aukcyjnego: jedynie sprzedawać czy też edukować? Pozdrawiam, Warschauer

      • W pierwszej kolejności potwierdzę, że również lubię ironiczne i nieco cyniczne polemiki więc zwrócę Pańską uwagę na następujące kwestie:
        – rola domu aukcyjnego = oczywiście sprzedawać, sprzedawać! Rynek sztuki to również wolnorynkowa część gospodarki, którą nie wolno centralnie sterować. Nie czarujmy się romantycznymi sentencjami – jeśli obraz jest autentyczny i klient chce go kupić to za utopijną uznałbym sytuację w której należałoby klientowi to utrudniać. Wielkie polskie kolekcje rozpoczynały się od malarstwa Kossaków by dopiero później ewoluować do bardzo odległych kierunków malarstwa. To rolą krytyki artystycznej, muzeów jest edukacja i kształcenie kolekcjonerów.
        – za nieładne i nieczyste zagranie uznaję sugerowanie, że wspomniana praca może być nieautentyczna jak wymienione szroty z Black River. Praca jest na dramatycznie niskim poziomie jak na Jerzego Kossaka, ale wyszła spod pędzla jego oraz jego pomocników z pracowni w Kossakówce.
        – jeśli kogoś będzie cieszyło obcowanie z tym pędzącym zaprzęgiem atakowanym przez wilko-psy to nie rozumiem, czemu dom aukcyjny miałby nie umożliwić klientowi zakupu tej pracy (stawiam dolary przeciwko orzechom, że praca na pewno się sprzeda za co najmniej okolice górnej estymacji)

        Krakauer

        P.S. Nie mam nic wspólnego z domem aukcyjnym PDA – uwielbiam jedynie malarstwo Kossaków.

  8. 1. Wielokrotnie już pisałem na łamach mojego cynicznego blogu, że każdy ma prawo zrobić dokładnie co zechce z zarobionymi przez siebie pieniędzmi: może je przejeść, przepić, spalić w piecu, rozdać innym, kupić to to zechce. Nie ma zatem różnicy czy taka osoba kupi Kossaka czy Kossaczka za swoje pieniądze. Jednak, rolą piekarza jest robić i sprzedawać zdrowy i świeży chleb a nie spleśniały, czerstwy z zapieczoną i dodaną strychniną, rolą lekarza jest leczyć a nie pogarszać stanu zdrowia pacjenta, etc, etc. Wiele biznesów na rynku wiąże się z zaufaniem do drugiej strony, że ich ‘towar’ nam nie zaszkodzi. Gdyby nie było takiego zaufania to żylibyśmy na zupełnie innym świecie. Takim ‘biznesem’ są również domy aukcyjne, jakie sprzedają ‘towar’ w postaci malarstwa na zasadzie wolnego rynku. Nie uważam się za krytyka ale pozwalam sobie na kometarze za jakie niektórzy mi dziękują a inni przeklinają i życza szybkiej śmierci. Mam sygnały, że przeszkadzam swoim blogiem niektórym w ich biznesie bo towar nie zawsze jest zdrowy i świeży.
    2. Proszę łaskawie zauważyć, że Kosska z PDA nie okresliłem jako falsyfikat a jedynie włączyłem do strony na jakiej widzę kiepski ‘towar’ jaki należy unikać. Zdecydowanie odradzam kupno tego obrazu, choć może Pan go kupić z pełną świadomością i wiedzą i bardzo pochwaliłbym Pana za takie popieranie wolnego rynku. Niespójność w Pana mysleniu jest taka, że nie widzi Pan gry domu aukcyjnego z zagubionym i przypadkowym klientem a widzi Pan jedynie wolny rynek.
    3. Czy widział Pan Jerzego Kossaka i jego współpracowników w momencie powstawania tej pracy w Kossakówce? Sądzę, że tak, skoro Pana tak stanowczo twierdzi.
    4. Teraz naprawde cynicznie, idąc ostatnim Pana tropem i nieco zmieniając realia: ‘jeśli klienta będzie cieszyło obcowanie z zarażoną osobą, czemu dom (wpisać słowo) miałby nie umozliwić klientowi takiej transakcji? Zgadzam sie natomiast, że praca może sie sprzedać dobrze bo „nikt nie jest zadowolony ze swojej fortuny, każdy – ze swego rozumu”.

    Warschauer

    PS. Również nie mam nic wspólnego z domem aukcyjnym PDA – również bardzo cenię sobie malarstwo Kossaków.

    • Oczywiście że ten obraz nie ma nic wspólnego z twórczością Jerzego Kossaka ale tak na marginesie ciekawe jest to że do dnia dzisiejszego żaden z domów aukcyjnych wystawiając obrazy wojciecha Kossaka nie rozgranicza twórczości oryginalnej Kossaka wojciecha od pracowni a należałoby to robić i dzisiaj nie mielibyśmy może takich problemów z rozróżnieniem co jest prawdziwe a co nie bo umówmy się że pracownia to nie to samo

  9. Bardzo ciekawa ta nadchodząca aukcja i wreszcie normalne ceny. Iwan Trusz sporo tworzył krajobrazów z jakimiś krzakami albo samotną sosną. Wyceny jednak były kosmiczne a tutaj proszę… za 10 dolarów już można licytowac.

    • Dziękuję, zauważyłem i zaczynam od poniedziałku. Sporo prac wątpliwego autorstwa nie tylko w Dusselforfer ale równiez w innych domach niemieckich. Te domy nazywam wylęgarnią falsyfikatów.

  10. Proponuję pochylić się nad twórczością “Artysty Popczyka”. Prawdopodobnie takiego autora nigdy nie było. Kto zetknął się na żywo z tymi obrazami wie, że są to współcześnie malowane, na starych podłożach obrazy. Zresztą warto zestawić to z twórczością niejakiego Janusza Reszki (proszę zerknać w jego Bio). Nagły wysyp tylu prac tego autora powinien być zastanawiający.

  11. Szanowny Panie, pomimo, że z ogólnym przesłaniem co do dysproporcji cenowej prac Mitoraja w Polsce i na zachodzie się zgadzam to stanowczo chciałbym zwrócić uwagę na to, że bardzo mocno mija się Pan z prawdą i rozpowszechnia Pan nieprawdę co do sposobu powstania rzeźb “Perseusz” i “Asklepios”. Jeśli miałby Pan w rękach choć jedną z tych prac to z pewnością nie napisałby Pan że zostały one wytłoczone – każda z tych rzeźb to bardzo masywne odlewy z brązu i wykonanie ich metodą tłoczenia wymagałoby na prawdę gigantycznych technologii i urządzeń silniejszych niż przy produkcji maszyn i środków transportu. Polecam kontakt z jakimkolwiek odlewnikiem i konsultację tej kwestii – wykonanie tak dużej ilości odlewów nie jest akurat żadnym problemem, wszystko jest kwestią budżetu i popytu.
    A jeszcze inną kwestią jest sprawa weryfikacji czy wszystkie wspomniane serie (powyżej litery C) były autoryzowane przez autora – odlewy z edycji A,B,C były wykonywane za pozwoleniem Mitoraja przez paryski Artcurial i to co je wyróżnia to znakomita patyna – nie do powtórzenia przez polskich odlewników (jest za to na rynku wiele odlewów o podejrzanie kiepskiej i nieudanej patynie.
    A sam nakład – no cóż, to aberracja rynku sztuki od wielu lat. Równie dobrze można piętnować nakłady grafik Salvadora Dali gdzie każda grafika miała kolejne edycje na różnych rodzajach papieru i autoryzowanych, autentycznych odbitek są tysiące itd. itd
    pozdrawiam
    Krakauer

    • Dziękuję Panu za błyskawiczna ripostę!

      Na technologiach odlewniczych rzeczywiście się nie znam i zastanawiam się, jaka to matryca wytrzyma kilka tysięcy odlewów bez uszczerbków. Może zatem jest jak Pan pisze, i mijam sie z prawdą, choć dla mnie prostszym rozwiązaniem jest odcisk w stosunkowo miękkiej blasze, nawet grubej. Nie będę trwał w błędzie jeśli ktoś mnie przekona o odlewie – zostawiam zatem ten temat w zawieszeniu bo nie mam na podorędzieu osoby z odpowiednią wiedzą. Oszczekam, gdy zostanę przekonany. Przyrzekam.

      Próbowałem poprzez znajomą osobę dowiedzieć się czegoś więcej o tych rzeźbach bezpośrednio w paryskim Artcurial lecz odsyłąją do fundacji Mitoraja. Sami nic nie chcą powiedzieć i nie powiedzą.

      „Dysproporcja cenowa” to jest jednak nabijanie ludzi w butelkę, oszustwo i tak to widzę. Dlaczego polskie domy aukcyjne nie informują o ilości wyprodukowanych egzemplarzy? Dlaczego tak nieracjonanie w stosunku do klienta windują ceny? Niby nikt nikogo nie zmusza do kupna, lecz „wielu stałych klientów czołowych polskich domów aukcyjnych zareagowałoby bardzo ostro gdyby w jasny sposób im wytłumaczono co się dzieję z cenami dzieł, które kupują, w momencie gdy one przekraczają granice Polski” (z listu innego czytelnika). To nie jest, moim zdaniem, aberracja lecz spekulacja oparta na niewiedzy niezorientowanego (ew. początkującego) kolekcjonera. Mogę do pewnego stopnia zrozumieć, gdy ktoś natrafi za granica na jednostkowe dzieło artystyczne (malarskie, rzeźba), ważne, o dużej wartości artystycznej (cokolwiek to określenie oznacza) i przywiezie do Polski to sprzeda za dużo więcej niż zapłacił. Jak jednak uzasadnić i ocenić przesyłanie i sprzedawanie, jednego za drugim egzemplarzy odlewu czy wytłoku, jednego z paru tysięcy, z pełną świadomością braku ‘koszerności’ tego procederu, w dodatku przy milczącej zgodzie całego tego ‘łańcucha pokarmowego’?

      Przyznam, że pisałem to z myślą o tych naiwnych, wierzących w rzetelność pracowników handlu antykami bo trudno jest mi nazwać ich antykwariuszami czy historykami sztuki.

      Może jeszcze będzie okazja porozmawiać i pospierać się nt temat lub inny i na to liczę w przyszłości. Pozdrawiam, Warschauer

  12. Trzeba jednak przyznać, że dom aukcyjny sprzedający Kislinga ma dobrą strategię i wyniki finansowe. Ceny są często trzy/czterokrotnie wyższe niż w innych domach aukcyjnych i pomimo tego dzieła znajdują nabywców.

    Klasa średnia w Polsce chyba nie gustuje w sztuce dawnej, więc nastawienie na bardzo zamożną klientelę jest zapewne optymalne.

    • Klasa średnia byłaby zainteresowana malarstwem gdyby ceny nie były tak napędzane steroidami przez domy aukcyjne. Bardzo zamożnej klienteli, dla której 500,000 PLN w jedną czy drugą stronę nie ma znaczenia, taniej byłoby wynająć osobę śledzącą rynek zagraniczny i płacić jej np. 5% wartości zakupu. Odpadłby bardzo drogi pośrednik. Any offers for me?

  13. Co do listu tego Pana – oczywiście się zgadzam. Jesteśmy w dziwnym momencie, który trzeba raczej przeczekać. Idealny moment dla sprzedających, fatalny dla kupujących.

  14. Mial Pan racje ze desa Unicum bedzie mial kilka aukcji na dzien.
    W Artinfo naliczylem az 13 aukcji ( masakra )
    Nawet najwieksze domy aukcyjne na swiecie Czegos takiego nie robia

  15. Mam cichą nadzieję że to żart prima aprilisowy. Śledzę Pana bloga od kilku miesięcy. Pomógł Pan mnie i wielu innym osobom nauczyć się trochę o sztuce i uchronił przez zakupem kilku falsów. Obiecuję poprawę kontaktu z czytelnikami. Jeśli to nie pomoże, to będę wdzięczna za polecenie alternatyw dla Pańskiego bloga – znam Sztuki Piękne ale to nie to samo. Pozdrawiam i dziękuje za dzielenie się z czytelnikami Pańską wiedzą.

      • Fantastyczne!

        Krakowski Koneser (Kraków, Rynek Główny 7) sprzedał za 1,791 złotch tę miniaturę z certyfikatem autentyczność jako generałą Henryka Dąbrowskiego???!!! Warto prowadzić blog bo czytelnicy w końcu zaskoczyli, że należy mi pomóc.

      • Jan Wolski jak Jan Wolski. Nie widzę problemu. Co prawda nie wiem kim był Jan Wolski ale tych obrazków tak sygnowanych jest wiele i kupuje się je zwykle parami. Malarstwo słabe, z najniższej półki i moim zdaniem szkoda jakichkolwiek pieniędzy. Wiele razy pisałem, że w podobnym przypadku wolałbym je przejeść i przepić.

      • TAK, popełniliśmy błąd – powielając nieprawidłowy opis kolekcjonerski / atrybucję znajdujące się na odwrociu pracy.

        Istotą sprawy jest jednak rzeczony certyfikat – na jego podstawie za ewentualny błąd odpowiadamy bezterminowo. Jeśli nabywca owej pracy zgłosi się do nas jutro, za 5 czy 10 lat – w każdym przypadku zwrócimy mu całość zapłaconej kwoty.

        Pani Pasjonatce gratulujemy uporu w szukaniu błędu – od czasu aukcji owego portretu wystawiliśmy we wspomnianym serwisie jeszcze 2177 aukcji. Jeśli na bieżąco weryfikuje Pani nasze opisy – w razie jakichkolwiek niejasności zachęcamy do kontaktu w trakcie trwania danej aukcji.

        Serdecznie pozdrawiamy z Krakowa
        Connaisseur

      • Connaisseur z Krakowa zachował się w porządku i szybko. Zwrot pieniędzy to właściwa forma (może by tak z dodatkiem inflacyjnym?); trzeba jedynie dobrowolnie dotrzeć do właściciela tej miniatury. Inna rzecz, że te ‘certyfikaty autentyczności’ wystawiane tu i tam przez sprzedających, z pieczątkami, sygnowane tytułami naukowymi, są zwykle warte psu na budę. Przytoczę zdanie cytowane często przez mojego ulubionego felietonistę z Warszawy, Stanisława Michalkiewicza, że ‘czysty typ nordycki i bez mydła jest czysty’.

      • Moje “czepialstwo” nie powinno dziwić Was, pracujących nad renomą swojej marki i prowadzących blog “Sztuki piękne”. Takie wpadki (?) jak ta nie powinny mieć miejsca. Przecież podobne bohomazy (trudno ten portret nawet nazwać kopią) bez trudu rozpoznajecie i punktujecie w swoim cyklu “Na tropie”.
        Zgadzam się z autorem tego bloga. Wystawiacie certyfikaty autentyczności, sygnując je swoją budzacą duże zaufanie marką, które sugerują że każda praca została przez Was przebadana pod kątem autentyczności.

        https://archiwum.allegro.pl/oferta/kasper-zelechowski-1863-1942-piekna-krakowianka-i6274020266.html

        Oczywiście doceniam przyznanie się do błędu i to, że nie ma problemu ze zwrotem.
        Nie śledzę waszych aukcji, o tym przypadku  postanowiłam napisać pod wpływem innego komentarza i dlatego, że autor bloga postanowił zakończyć dzialalność. Mam nadzieję, że poza zwiększeniem czujności z Państwa strony, wyniknie także inne dobro i autor bloga nadal będzie go prowadził 🙂
        Pozdrawiam.

  16. Mamy nieodparte wrażenie, że powyższa dyskusja staje się już bezcelowa i czcza. Postaramy się wypowiedzieć zatem w sposób finalny:

    Czym innym jest błędne przypisanie ukazanej postaci (Generał Dąbrowski zamiast Generała Tyszkiewicza) czy zaoferowanie obrazu o niskich walorach artystycznych (w Pani subiektywnej ocenie) a czym innym świadoma sprzedaż falsyfikatu. Jeśli Pani wypowiedzi mają na celu sugerowanie komukolwiek tej drugiej tezy to bez wątpienia narusza to nasze dobra osobiste czego bez najmniejszego wahania będziemy bronić również na drodze prawnej.

    Od lat walczymy z falsyfikatami na rynku sztuki (również przez felietony publikowane na Sztukach Pięknych) i przykładamy olbrzymią wagę do weryfikacji obiektów oferowanych do sprzedaży – mamy pełne przekonanie co do autentyczności każdej sprzedanej pracy.

    To, że nie podoba się Pani jakość malarska prac Jana Wolskiego czy Kaspra Żelechowskiego – OK, jest to Pani subiektywna sprawa. Proszę jednak pamiętać, że sprzedając dzieła sztuki od ponad 30 lat mamy zarówno klientów kupujących prace Józefa Brandta jak również i tych cieszących się z zakupu małej pracy Wolskiego. Proszę nie uzurpować sobie monopolu na jedynie słuszną i poprawną manierę i precyzję malarską. Zdrowy rynek sztuki to zróżnicowany rynek sztuki.

    pozdrawiamy z krakowskiego Rynku
    Connaisseur

    • Ależ skąd, wszystkie oferowane przez Państwa prace są dobre. Mają Państwo absolutną rację. Kajam się.

      • Wydaje mi się, że należy już zamknąć dyskusję na tle tej nieszczęsnej miniatury Dąbrowskiego – Tyszkiewicza. Nobody is perfect jak to mawiają za oceanem i puszcenie smodliwego bąka to rzecz ludzka. Ta sprawa jest już godnie wyjaśniona.

        Odnośnie Wolskiego czy Żelechowskiego to trudno dyskutować na podstawie fotografii. Martwię się natomiast ‘w tym temacie’ czymś zupełnie innym, że są osoby kupujące takie obrazy. Wielokrotnie jednak pisałem i potwierdzam, że każdy ma prawo wydać swoje zarobioneciężką pracą pieniądze w dowolny sposób, np. na oleje Wolskiego czy nawet oleje Fangora. Zamiast takich zakupów, równie dobrze można dać te pieniądze na tacę czy też odpalić mimi cygara. Ludzie rzeczywiście mają różne gusta co widać nawet na fotografiach zawieranych małżeństw a to jest dużo poważniejsze od kupowania malarstwa.

        Posumowując, każdy miał szanse wypowiedzieć się, do procesów sądowych nie dojdzie (to osobny wątek dlaczego nie dojdzie) i być może za jakiś czas pojawi się jakiś inny, równie wrażliwy wątek, o ile PAC będzie działało dalej (mam nadzieję, że tak lecz w innej formie). Zapraszam wszystkich do wypicia kieliszka waleriany.

  17. A więc to już pojutrze okaże się czy bawi się Pan z czytelnikami dość rozpaczliwie zabiegając o atencję… Stawiam dolary przeciw orzechom, że podobnie jak przed rokiem triumfalnie ogłosi Pan, że musi Pan pozostać na swoim stanowisku samozwańczego szeryfa polskiego rynku sztuki broniąc oblężonej twierdzy osaczonej przez tych niedobrych, którzy na rynku sztuki cokolwiek zarabiają (bo tylko ci którzy robią to pro publico bono są warci Pana łaski i aprobaty).

    Jeśli blog ten ma polegać jedynie na szkalowaniu wszystkiego i wszystkich pod ciepłym płaszczykiem internetowej anonimowości to może faktycznie dobrze jeśli formuła ta zakończy swój żywot.

      • Mam nadzieję, że głosy takie jak powyższego Janusza tylko przyczynią się do tego, aby Pan nadal prowadził w tej lub innej formule blog, gdzie będzie Pan pomagał zauważyć liczne niedociągnięcia rodzimego rynku sztuki i cwanych handlarzy. Życzę cierpliwości i oby Pan nadal pomagał zapoznawać się z tematem rynku sztuki.

  18. A Karol wierusz jak w sda wyceniony??!!!!! 4 miesiące temu i tak mocno przelicytował zagranicą a tu ponad 100 tys

  19. ,,RP” była jeszcze kilka miesięcy temu w miarę niezależna , lecz po sprzedaży udziałów uległo to zmianie – wedle mnie na gorsze. Dziennikarze niezależni w dzisiejszych czasach piszą/tworzą na serwisach X lub YT, a cała reszta to ,,politruki’ ‘piszący na zlecenie. Niekiedy nawet dostają gotowe artykuły do druku – tak wygląda niezależne dziennikarstwo w dzisiejszych czasach. Co do samej pracy na temat której toczy się dyskusja, to nasuwa się jedno pytanie. Dlaczego nie wysłano tego obrazu na badania do Rubenianum w Antwerpii, tylko ,,badali” to w PL? Pozytywna opinia na temat pracy uzyskana z Belgii byłaby praktycznie niepodważalna..

Leave a comment