Juliusz Słabiak (1917 – 1973)

Juliusz Słabiak. Composition with man and horse

Może to być rzeczywiście praca Juliusza Słabiaka, niezłego krakowskiego malarza, lecz ta praca jest niezwykle słaba i niedbale namalowana. Całe szczęscie, że olej ten jest mały.

Lot 909787. JULIUSZ SLABIAK (Poland, 1917-1973): Composition with man and horse, signed, oil on paper, about 16×24 cm. Estimate SEK 2,000. Stockholms Auktionsverk. 05/03/21

Atelier Kisling – Mojżesza Kislinga pośmiertne litografie

Atelier KislingAkt kobiecy. Desa Unicum. Sprzedany za 17,000 złotych

Niedawno wtrąciłem kilka uwag o litografiach prac Mojżesza Kislinga, wydanych przez jego syna Jeana (https://polishartcorner.com/2021/04/24/mojzesz-moise-kisling-1891-1953-44/). Litografie te sygnowane są zwykle na płycie przez artystę a dodatkowo noszą kontrsygnaturę Jeana Kislinga wraz z wytłoczonym stemplem Atelier Kisling. Nie spodziewałem się tak dużego zainteresowania czytelników. Próbuję zatem dotrzeć do informacji o ilości egzemplarzy poszczególnych litografii wydanych przez syna. Moją ciekawość należy rozważać w kontekście pojawiających się głównie we Francji stosunkowo tanich (już od 40 do kilkuset euro) litograficznych prac, które potem są sprzedawne na aukcjach w Polsce średnio po kilka tysięcy złotych. Zauważyłem, że poszczególne litografie mają różne oznakowania ołówkowe, różnią się nakładem i nie wiedziałem ile serii Jean Kissling wyprodukował oraz w jakim nakładzie.

Dzięki uprzejmości p. Krzysztofa Zagrodzkiego mogę opublikować kilka stron traktujących o tych litografiach, wydanych po śmierci Mojżesza Kislinga. Dziękuję za nadesłanie:

Załączam zdjęcia z II tomu katalogu Kislinga. Tylko że to jest spis sprzed niemal 40 lat i Bóg jeden wie co jeszcze od tego czasu naprodukowano. (Krzysztof Zagrodzki)

Rzut oka na te strony pozwala dostrzec, że każda z litografii była wydana w latach 1971 -74 w kilku nakładach, w sumie około 500 sztuk pojedyńczej pracy. Warto o tym wiedzieć, gdy kupujemy te prace we Francji lub na aukcjach Polsce. W Polsce na aukcjach te litografie sprzedają się średnio w przedziale 1,500 – 4,000 złotych choć zdarzają się wybryki jak np. bardzo atrakcyjny Akt kobiecy (z Atelier Kisling, sygnowany przez Jean Kislinga), wylicytowano w Desie-Unicum za 17,000 złotych (19 maja 2020). Kupując taką litografię należy pamiętać, że choć formalnie płyty wykonał Mojżesz Kisling to ich spadkobiercą został syn, który je drukował w sporych nakładach. We Francji te litografie zwykle są opisane w katalogach jako ‘atributed’, natomiast w polskich domach aukcyjnych tę atrybucję domy aukcyjne pomijają. Być może nadużyciem jest pisanie o nich jako ‘Mojżesz Kisling’ skoro autor leżał już w grobie i nie miał już głosu a ktoś inny, nawet jeśli to był syn, tłukł je na maszynie. Niech niezależny sąd Rzeczpospolitej roztrzygnie kto ma rację.

Piszę o litografiach Kislingów również w kontekście współczesnej serigrafii Tamary Łempickiej z roku ok 2000 (nakład 175 egzemplarzy), które pojawiły się niedawno w Polsce i jeden z egzemplarzy został sprzedany w 2020 roku w PolswissArt za 60,000 złotych, tj. za równowartość ponad ćwierć kilograma złota! Współczesny plakat za cenę ¼ kilo złota. Drugi z egzemplarzy, wyceniono jeszcze wyżej w bieżącym roku w Sopockim Domu Aukcyjnym, bo za 60,000 – 75,000 złotych, https://polishartcorner.com/2021/04/11/tamara-lempicka-1898-1980-akwatinta-z-ok-1932-roku-vs-serigrafia-po-1990-roku/. Był to jednak strzał z kapiszona skoro sprzedano go za 30,000 złotych. Ludzie potrafią się opamiętać, nie wszyscy jednak bo jak by nie patrzeć to taka serigrafia jest jedynie współczesnym plakatem, wartym (moim zdaniem) w porywach może 1,000 złotych.


List od czytelniczki (04/30/21):

Dzień dobry,

Cieszę się, ze podjął Pan temat grafik na swoim blogu. Temat ciężki i wymaga dużo wiedzy. Prawdziwa grafika warsztatowa, t.z. wykonana we wszystkich technikach druku, poza poligrafią. Uznajmy,  ze jest to technika druku artystycznego , wychodząca spod ręki lub pod nadzorem artysty. 
Podsyłam Link z krótkim opisem oznaczeń :Oznaczenia i opis odbitek graficznych | Portal Rynek i Sztuka


Istnieją także odbitki autorskie, często nienumerowane, a jedynie oznaczone “E/A” lub “Eprouve d’Artiste”, stanowiące niewielką ilość egzemplarzy przeznaczoną na użytek samego twórcy. W przypadku, kiedy artysta decyduje się wykonać kolejną serię odbitek z płyty, która wymagała poprawienia, powinien ten fakt oznaczyć albo w opisie grafiki albo wykonać oznaczenie na samej płycie. Każda następna seria odbitek wykonanych z tej samej matrycy jest określana jako tzw. stan, czyli pierwsza edycja to stan pierwszy, później stan drugi itd. Rembrandt, którego dorobek graficzny jest niesamowicie bogaty, kolejne stany oznaczał np. kropkami w rogu matrycy, dzięki temu łatwo można rozpoznać, z którym stanem mamy do czynienia. Należy też pamiętać, że edycje grafik z oryginalnych matryc były także odbijane już po śmierci artysty – i tu także świetnym przykładem jest twórczość Rembrandta, którego grafiki drukowane były jeszcze na początku XX wieku, często osiągając nawet do ośmiu stanów (oczywiście najbardziej cenione są grafiki odbite za życia artysty).


Więcej pod linkiemhttps://sztukipiekne.pl/7-pojec-ktore-powinien-znac-kazdy-kolekcjoner-grafiki/


Trochę podsumowując: jestem pewna ze Jean zlecał wykonania nakładu z odbitek PP, co oznacza ze jakość artystyczna nie jest gorsza. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę sygnaturę odręczną, bez wątpliwość odbitki sygnowane przez Mojżesza Kislinga mają większą wartość, potem idą odbitki o których wspomina Pan Krzysztof Zagrodzki (tom II katalogu). Każde następne wydanie będzie tańsze pod względem kolekcjonerskim i handlowym, ale nie artystycznym/plastycznym, pod warunkiem ze zostały spełnione wytyczne artysty. Aby odróżnić rok powstania, warto zwrócić uwagę na papier. 

 
Proszę podjąć dyskusję na temat inkografii. To dopiero koszmar i brak wiedzy kupujących. Sprzedawane po 2500 – 4000 pln “odbitki” drukowane z plotera… Hmmmm Czasem myślę, ze ludzie chcą być okłamywani. 
p.s: obroniłam dyplom z grafiki warsztatowej u prof. zw. Piotra Smolnickiego,  z litografii w pracowni prof. Błażeja Ostoji Lniskiego oraz byłam studentką prof. Ryszarda Osadczego, jednego z najwybitniejszych, nieżyjących,  wykładowców technik graficznych metalowych (akwaforty i akwatinty).  
Pozdrawiam, O.B.