
Już przywykłem do sprawdzania i śledzenia liczb na plótnie Romana Opałki ale nie mogę przywyknąć do niewykończonego i jedynie zaszpachlowanego lub może zagruntowanego na jasny brąz płótna uchodzącego za sztukę. Brakuje mi na nim tych tytułowych liter z alfabetu greckiego i nie rozumiem tego tytułu. Każdy ma prawo nazwać się arystą i każdy ma prawo nazywać takie wytwory sztuką. Każdy ma prawo wydawać własne pieniądze na taką ‘sztukę’. Albo ja zwariowałem albo inni to wariaci. Ja poczekam bo w tym przypadku król jest nagi. W dodatku, nie mam pewności gdzie jest góra a gdzie jest dół a to jest dla mnie bardzo ważne bo nie lubię oglądac prac malarskich powieszonych do góry nogami lub stać na rękach w muzeum lub w domu. (https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114881,29085310,zaskakujace-odkrycie-w-niemieckim-muzeum-obraz-mondriana-od.html)
Lot 518. Roman Opałka (Poland 1931‑2011). Composition from the series ”Greek Alphabet”. Signed and dated Opałka 65 on the stretcher. Oil on canvas, 144.5 x 65.5 cm. Provenance: Galleri Art On, Halmstad. A Swedish private collection, acquired by the present owner in March 1991 from the above. Estimate 200.000 – 250.000 SEK (€ 18.000 – 23.000). Uppsala. 11/10/22. Sold SEK 260,000 ($24,000)
Desa (przynajmniej trzy obrazy z tej serii były u nich na aukcjach) tak opisuje ten fenomen:
“„Alfabet grecki” to jedna z najsłynniejszych serii obrazów autorstwa Romana Opałki. Prace należące do tego cyklu choć pozornie minimalistyczne w wyrazie należą do nurtu malarstwa materii. Artysta wzbogacił w nich swoje fakturowe kompozycje o nowe aspekty egzystencjalne i filozoficzne, które w oryginalny i interesujący sposób uzupełniły program tego kierunku w sztuce. Cykl obrazów, które Roman Opałka oznaczał literami alfabetu greckiego, techniczne zbliżony był do wcześniejszych serii temper i rysunków tuszem. Stanowił kolejny krok po reliefowych kompozycjach z końca lat 50., w których pojawiały się nieokreślone i niepokojące formy organiczne, czasem o gruzowatej – lub wręcz przeciwnie – jakby wypolerowanej powierzchni. Tworząc „Alfabet grecki”, artysta pokrywał płótno warstwą farby i szeroką szpachlą zgarniał ją, tworząc „listewki” – wypukłości wokół gładkich, prostokątnych pól. Obrazy Romana opałki z cyklu „Alfabet grecki” wiążą się zwykle z malarstwem materii. Było to malarstwo rozwijające się w sztuce polskiej po przemianach październikowych i związane z przyjmowaniem przez polskich artystów wpływów z Zachodu. Swoistym wstępem do niego był informel i powtarzane za Amerykanami „action painting”, jak miało to miejsce na przykład w sztuce Tadeusza Kantora. Polscy twórcy i twórczynie szybko wypracowali jednak własne metody kształtowania powierzchni obrazu, które znacznie wykraczały poza francuskie i amerykańskie wzorce. Tak postąpił też Roman Opałka. Malarstwo materii było, uogólniając, kształtowaniem powierzchni farby w sposób dający najrozmaitsze, najciekawsze efekty fakturowe. Stosowano również „niemalarskie” techniki, to znaczy wprowadzanie w powierzchnię obrazu obiektów i surowców o nieartystycznym pochodzeniu dla urozmaicenia faktury i wizualnego efektu. Obrazy Opałki z cyklu „Alfabet grecki” realizowały ten „czysto malarski” wariant wspomnianej tendencji. Były to obrazy, formowane przez artystę za pomocą płaskiego narzędzia, którym rozprowadzał grubo kładzioną farbę. W ten sposób powstały płótna podzielone na poziome pasy, będące swojego rodzaju ekranami – płaszczyznami farby, których faktura, rytmiczne podziały i lekko zmienne odcienie barwy stawały się główną treścią tej sztuki. Bożena Kowalska, historyczka sztuki i przyjaciółka artysty, tak opisywała płótna wchodzące w skład tego cyklu: „Opałka w obrazach z cyklu ‘alfabetu greckiego’ posługiwał się tymi samymi co malarstwo materii środkami, ale zużytkował je dla własnych i odmiennych celów. Narzucił materii czystość gładkich i rozległych płaszczyzn i ascetyczny porządek geometrycznych podziałów. Odrzucając programową dla tego nurtu rolę artysty jako demiurga powołującego do życia obiekty analogiczne do tych, które tworzy przyroda, wprowadził do swoich prac element ładu charakterystycznego dla kreacyjnej myśli człowieka. Nie rezygnując z atrakcyjności wizualnych i dotykowych kontrastów w ukształtowaniu powierzchni materii – nadał im sens biologiczno-zmysłowej dosłowności, ale przestrzeni kontemplacyjnej. Dzięki tak przeprowadzonym zabiegom Opałka podporządkował ten rodzaj działania obcemu mu, rygorowi geometrii” (Bożena Kowalska, Roman Opałka, Kraków 1996, s. 28). Obrazy te stanowią przedłużenie równoległej serii „Fonematów” z 1964- 65. Były to jasne formy wydobyte z przestrzennej czerni, które tworzyły wielowarstwowe konstrukcje przywodzące na myśl potężne płaty spawanych blach, masywy skalne, zbite deski lub arkusze dykty czy wreszcie żagle łodzi odbijające się w wodzie. Podobnie jak w „Fonematach” kształty w cyklu „Alfabet grecki” podporządkowane były geometrii. Bożena Kowalska pisała o nich następująco: „Można by nazwać te obrazy ‘fugami’ lub ‘etiudami na jedno narzędzie’, co wydaje się tym bardziej usprawiedliwione, że skojarzenie ich rytmów z muzycznymi nasuwa się dość sugestywnie. Prace te, monochromatyczne, w barwach ugrów, metalicznej szarości, wyszukanej zieleni, niebieskości czy wręcz czerni lub bieli, na innej zasadzie niż ‘Fonematy’ rozgrywały problem światła. Załamywało się ono na reliefowych ‘listewkach’ z farby, odbijając się nikłym blaskiem i dając wąskie smużki cienia. W obramieniach matowe płaszczyzny równomiernie wchłaniały światło lub nim emanowały” (Bożena Kowalska, Roman Opałka, Kraków 1996, s. 23). Mimo pozornych różnic Opałka w cyklu „Alfabet grecki” posługiwał się tymi samymi środkami ekspresji, co w malarstwie materii, ale wykorzystywał je do innych celów. Odrzucił programową rolę artysty jako demiurga, który tworzy obiekty analogiczne do wytworów natury, wprowadzając do swoich prac ład charakterystyczny przy kreacji ludzi. Zamiast biologicznej, zmysłowej dosłowności nadał swoim kompozycjom sens kontemplacyjny. Dzięki temu artysta podporządkował malarstwo materii rygorowi geometrii, zwyciężając zasady tego nurtu i wybierając własną indywidualność twórczą.”
Roman Opałka, gdyby nadal żył to pewnie zdziwiłby sie z tych peanów pisanych w Desie z nieskrępowaną fantazją. Domyślam sie,że płacą tam od wiersza i zatrudniają dobrych polonistów nadrabiając w ten sposob braki słabymi historykami sztuki. Pękam ze śmiechu czytając ten długi opis. Zaznaczam dla niecierpliwych wybrane fragmenty:
• (obrazy) minimalistyczne w wyrazie należą do nurtu malarstwa materii.
• fakturowe kompozycje (wzbogacone) o nowe aspekty egzystencjalne i filozoficzne
• nieokreślone i niepokojące formy organiczne
• obrazy, formowane przez artystę za pomocą płaskiego narzędzia, którym rozprowadzał grubo kładzioną farbę
• powstały płótna podzielone na poziome pasy
• faktura, rytmiczne podziały i lekko zmienne odcienie barwy stawały się główną treścią tej sztuki
• Narzucił materii czystość gładkich i rozległych płaszczyzn i ascetyczny porządek geometrycznych podziałów
• wprowadził do swoich prac element ładu charakterystycznego dla kreacyjnej myśli człowieka
• materii – nadał im sens biologiczno-zmysłowej dosłowności, ale przestrzeni kontemplacyjnej.
• Można by nazwać te obrazy ‘fugami’ lub ‘etiudami na jedno narzędzie (chodzi chyba o szpachlę????)
• (obrazy) rozgrywały problem światła
• Zamiast biologicznej, zmysłowej dosłowności nadał swoim kompozycjom sens kontemplacyjny artysta podporządkował malarstwo materii rygorowi geometrii, zwyciężając zasady tego nurtu i wybierając własną indywidualność twórczą
Może to ja zwariowalem w swojej ocenie a może to inni oszaleli.
Kazdy ma swoje danie.
Dla mnie to nie sztuka.
Ciekawe ile takich obrazow mozna na dzień namalowac(napewno kilka).