
Lot 417. Witold Leszek Kaczanowski (Polish/American, b. 1932) #2165, oil on canvas. 30 x 40 in. Estimate $1,000 – 1,500. Cottone Auctions. 06/17/21
Trzy prace Witolda Kaczanowskiego traktujące o samotności, gdy artysta był i jest niezwykle towarzyski, obracający się w wielkim świecie, znający wiele znakomitości i celebrtów, chwalący się wielkim powodzeniem u kobiet. Coś we wnętrzu tego malarz siedzi głęboko ukryte bo chyba nie należy podejrzewać go jedynie o wypracowanie ropoznawalnego stylu.

Lot 418. Witold Leszek Kaczanowski (Polish/American, b. 1932) #2131. oil on artist board. 30 x 24 in. Estimate $1,000 – 1,500. Cottone Auctions. 06/17/21

Lot 66 WITOLD-K (Polish/American, b. 1932). UNTITLED, signed and dated 1963 lower left. Oil on canvas – Framed, sight: 7 1/4 in. x 8 3/4 in. Estimate $200-300. Sloan’s and Kenyon. 06/03/21
Szanowny Panie,
obserwuję Pana bloga, nie tylko ze względu na wzmianki o Witoldzie Kaczanowskim, którego reprezentuję. Cenię Pana wnikliwe podejście do rynku sztuki, z którym sam na codzień mam do czynienia.
Pisze Pan o życiu Witolda, które faktycznie jest bardzo barwne i ciekawe. Witold jest człowiekiem otwartym i jak Pan zauważył nie ma problemów z nawiązywaniem znajomości. Sam zawsze podkreśla, że w życiu miał ogromne szczęście do ludzi. Czasami żartuje, że jego najbliższy krąg znajomych to 2000 osób.
Mimo to samotność towarzyszyła mu w zasadzie przez całe, świadome życie. Jego Mama zmarła gdy miał rok. Chorowała na gruźlicę, lekarze doradzali jej usunięcie ciąży lecz mimo to zdecydowała się na poród. Niestety nie udało się jej wrócić do zdrowia.Witold wychowywał się w szpitalu psychiatrycznym w Tworkach gdzie jego ojciec był lekarzem, a po wojnie dyrektorem. Był to jedyny szpital, który nie został przez niemców zlikwidowany. Pod osłoną czerwonego krzyża urządzili tam koszary, a pacjenci i personel mogli korzystać tylko z części budynków. Ludzie umierali z głodu, do tego ojciec Witolda był członkiem AK i w domu cały czas panowała atmosfera strachu i niepewności o jutro. Można sobie wyobrazić jak surrealistycznym miejscem był szpital psychiatryczny w czasach okupacji.
W latach sześćdziesiątych Witold wyemigrował do Francji i przez długi czas nie mógł wrócić do kraju – przewiózł dla Kultury paryskiej rękopisy Cata-Mackiewicza i dowiedziała się o tym bezpieka. Przez lata nurtowało go pytanie, kto go wydał. Dopiero parę lat temu z akt IPN dowiedział się, że wydał go sam Cat. Mimo to, odnalazł się we Francji, wystawiał swoje prace, organizował kolejne wystawy, a nawet poznał Picassa, który stworzył jego portret.
Jednak po protestach w Paryżu w 1968 roku zdecydował się opuścić Francję i wyjechać do USA. Nie mógł znieść czerwonych sztandarów na ulicach Paryża. Tam rozwinął swoją twórczość, powstały nowe cykle malarstwa lecz pewne wyobcowanie nadal towarzyszyło Witoldowi. Nawet będąc w słonecznej Kalifornii w latach sześćdziesiątych pisał: „Świadomość, że w zniewolonym kraju pozostało wszystko co nam najbliższe, była nie do zniesienia. Trudna do afirmacji myśl, że za naszego życia może nie być nadziei na odzyskanie wolności zatruwała codzienne istnienie. Palmy i plaże Kalifornii były dla tych emigrantów, którym zakup nowej lodówki, czy samochodu wystarczał do szczęścia. Alkohol oczywiście znieczulał na jakiś czas, a potem było jeszcze gorzej.”
Po morderstwach na Cielo Drive zdecydował się opuścić Los Angeles. W Los Alamos, wraz z fizykiem i ekspertem od materiałów wybuchowych Stirlingiem Colgate’m, Witold rozpoczął prace nad pomnikiem „Monument to the Universe”. Inicjatywę pomnika i poniekąd twórczość Witolda świetnie podsumowała Pani Monika Małkowska w albumie „Witold-K at Sotheby’s”.„Nie chodzi o utratę czegoś, co miało wartość materialną i czego po raz drugi nie można już zdobyć, bo właściwie każdy przedmiot można zastąpić innym. Dlatego można się pogodzić z utratą nawet najbardziej ulubionych obiektów. Nawet tych, z którymi byliśmy związani emocjonalnie. Chodzi mi o poczucie nieodwracalnej utraty czegoś, co stanowiło cząstkę naszej osobowości. O świadomość, że choć świat nadal istnieje, to powstała w nim wyrwa. Tylko my ją widzimy, dla innych pozostaje niewidoczna. Dla tych innych świat dalej pozostaje kompletny, szczelny, nienaruszony. Dla nas ten brak jest nie tylko odczuwalny, jest także widoczny. Wielu ludziom poczucie straty nie do odrobienia nie jest w ogóle znane. Podział na natury skłonne do pesymizmu i wiecznych optymistów wcale nie ułatwia zrozumienia tego zjawiska. Spotyka się wesołków śmiechem pokrywających rozpacz. Każdy też zna bez powodu uskarżających się malkontentów. By doświadczyć strat nie trzeba też osiągnąć sędziwego wieku. Zdarzają się przecież bezrefleksyjni starcy i nieświadomi siebie i swych emocji dorośli. A bywają też dzieci, które poznały co to ból. Taki, którego w żaden sposób nie da się pozbyć. Potem z tym bólem rosły, dojrzewały, starzały się. Świadomość straty otwiera oczy na to, co niewidoczne. Ból psychiczny, z jakim nie można sobie poradzić, choć przecież chce się żyć nadal, czasem staje się niemal namacalny. Wydaje się, że można nakreślić jego kształt, zobaczyć, jaką przybrał postać. Ból psychiczny to choroba – zmienia naszą fizyczność i nasz odbiór zewnętrzności. Nie wiem co sprawiło, że Witold-K nosi w sobie psychiczną wyrwę. Na pozór król życia, w istocie obolały i bezradny świadek triumfu zła. Tak właśnie rozumiem jego monument – jako unaocznienie straty, z którą artysta nie potrafi się uporać. I jako próbę uświadomienia innym, że doświadczenie bólu może spotkać każdego. I że nie musi to być tylko negatywne przeżycie. Świadomość straty może mieć także wartość. Oducza egoizmu, uwrażliwia na innych, uczy cenić szczęśliwe momenty. A także, a może przede wszystkim, pozwala widzieć straty doświadczone przez naszych bliźnich. Witold pokazuje ten stan plastyczną metaforą. Najbardziej oszczędną w formie i najbardziej trafną. Jego koncepcja jest ponadczasowa i ponadkulturowa. Abstrakcyjna i dosłowna zarazem. Okazuje się tym, czego nie ma – wyrwą, brakiem, dziurą. Wyrwę otacza twardy, odporny materiał: metal. Użycie tego surowca ma istotne znaczenie. W ten sposób artysta prowokuje nas, byśmy zrozumieli, co to znaczy strata, powstała w materiale także trwałym, choć przecież niematerialnym – w naszej świadomości”
Zainteresowanych twórczością Witolda-K zapraszam na wirtualny spacer z ostatniej wystawy, która miała miejsce w Konstancinie-Jeziornie, gdzie artysta ma teraz swoją pracownię. https://sb360.online/99hkna
Wspomnienia artysty są publikowane na jego stronie na Facebooku @WitoldK.art
Z wyrazami szacunku F.K. (06/04/21)