Franciszek Krudowski (1860 – 1945)

Franciszek Krudowski. Portret Jana Styki, 1881

Lot 121. Franciszek Krudowski (1860 – 1945). Portrait of Jan Styka, 1881, oil on canvas, unfraimed, 65.5 x 49 cm. Signed and dated lower left: Krudowski /1881. Estimate 500 – 800 euro. Finarte. 03/23/21. Sold 1,200 euro

Ze świecą trzeba szukać obrazu Franciszka Krudowskiego na rynku, chyba dlatego, że większośc jego twórczości to prace o charakterze religijnym. O jakości malarstwa ‘świeckiego można się przekonać na podstawie tego bardzo rzadkiego portretu jego ręki i to w dodatku przedstawiającehgo kolegę z Rzymu, Jana Stykę. Jan Styka na portrecie ma lat zaledwie 23 i jeszcze mu wąsy dobrze nie urosły ani też charakteryczna później broda. Praca ta powinna zaintereować szeroką grupę kolekcjonerów portretów znanych osób, jak też malarstwa nieznanego Krudowskiego oraz samego Jana Styki. Ważna to rzecz.

Jan Styka z żoną

The painting attests to the close friendship between the Polish painters Franciszek Krudowski and Jan Styka (Leopoli 1858 – Rome 1925) , students of the Academy of Fine Arts in Vienna, who in their early twenties had moved to Rome, where they had resided at the Palazzo Venezia, at the time owned by the Austrian government. Arriving in the Eternal City with a postgraduate scholarship in 1880, Krudowski was joined the following year by Styka, also winner of the Rome Prize. The two, who had already copied the great masters preserved in local galleries in Vienna, had concentrated on the study of ancient art, but had also shown interest in Roman antiquities reinterpreted through the mediation of Henry Siemiradzki, author of the highly acclaimed Nero’s torches (1876, Krakow, National Museum). Krudowski had subsequently extended his Roman stay until 1893, and then, after a period of travel, settled in Krakow, where he devoted himself mainly to religious and mythological themes. Styka, illustrator, patriot, poet and successful painter, after a further period of specialization in Krakow under the guidance of Jan Matejko, had dedicated himself to religious and history painting and had distinguished himself by creating monumental panoramas, depicting the Battle of Raclawice with Wojciech Kossak (1893, Bratislava, National Museum), Transylvania (Bem in Siedmiogrod) (1897) scattered in fragments, the Golohta ( 1896, Glendale, Forest Lawn Memorial Park), exhibited in major European cities before taking the US road. The canvas in question, dated 1881, follows a first portrait of Styka made by Krudowski still in Vienna. The identification of the young model, advanced by Bruno Mantura, can be confirmed on the basis of the photographic portrait published in t

he catalog of the artist’s exhibition held in 1899 at the Municipality of Lviv. The compositional system and the chromatic range of the work attest to the profound research that Krudowski was conducting at the time on the painting of the Italian Renaissance. According to a very popular sixteenth-century model, Styka wears a dark suit with a white collar, which reflects the light illuminating his gracefully featured face, and is portrayed slightly in three-quarter length with a book in his hands. In the highly calibrated construction of space, completely saturated by the human figure, the hand, very clear, constitutes the natural counterpoint to the face, in a game of balance between skin tones and fabrics. The traditional layout, certainly influenced by recent studies, but devoid of any academicism, is reinterpreted and updated by the intense gaze with which the young student of painting turns towards the viewer, revealing at a glance the hopes and expectations, but also the anxieties, typical of the generation of artists born after the mid-nineteenth century, who are inexorably preparing to enter the new century by pursuing a research built around the dialectic between tradition and modernity. It is no coincidence that Krudowski’s gaze is equally intimate, intense and modern in the portrait (Warsaw, National Museum) created the following year, again in Rome by Styka himself.


Wpis ten uzupełniam komplementarnym portretem Franciszka Krudowskiego wykonanym przez Jana Stykę w Rzymie w 1882 roku. Portret ten stanowi własność Muzeum Narodowego w Warszawie.

Jan Styka. Portret Franciszka Krudowskiego, 1882 (olej, płótno, 41.5 x 34 cm)

4 thoughts on “Franciszek Krudowski (1860 – 1945)

  1. Naprawdę warto przeglądać zagraniczne aukcje dla takich perełek.
    Już jakiś czas temu szukałem biografii o F.K , ale chyba jeszcze nikt tego nie napisał..
    Znalazłem krótki artykuł który przybliża nieco postać F.Krudowskiego.

    NOCNE SPACERY ,,DZIENNIK POLSKI” ,,Obyczaje.
    Franciszka Krudowskiego nikt nie widział za dnia. Po pijatyce szło się na barszcz do Tetmajera. Kto był zaczarowanym fiakrem? Nocny Kraków – czasami niebezpieczny, czasami nudny, zawsze piękny – zachęcał do wędrówek. Nawet w czasach, kiedy dobrze przed północą zamykano restauracje i kawiarnie, a Kazimierz, dzisiaj zatłoczony i pełen gwaru, był dzielnicą, którą nocą odwiedzali tylko najodważniejsi. Do nocnych wędrówek zachęcał Kraków wiosenny, pachnący kwiatami kasztanów, letni, jesienny, zanurzony we mgle, z księżycem w lisiej czapie i zimowy, otulony śniegiem. I tak było zawsze. Miał nawet Kraków ludzi nocy, którzy jak nietoperze nie pokazywali się za dnia. Nietoperzem był Franciszek Krudowski, wspominany przez Boya rysownik i malarz, postać niezwykła, nawet jak na Kraków, miasto oryginałów:

    …tajemniczy człowiek, odludek niewidzialny w dzień. Za to w nocy, jakąkolwiek ulicą, o którejkolwiek godzinie się przechodziło, wyrastała nagle z mroku wysoka postać Krudowskiego. Doprawdy, można było podejrzewać, czy on nie ma daru rozszczepiania się (czemu nie?) i czy nie pojawia się naraz w kilku miejscach. Aż się prosi, żeby trochę pofantazjować, namotać wokół tej postaci trochę historyjek – i jest gotowa powieść. O dziwaku, może zgoła wampirze, o lunatyku, o kimś w rodzaju Przechodzimura Marcela Aymé

    Doprawdy ciekawa postać,
    Pozdrawiam
    J.W

    • Ubolewam ze postac Franciszka Krudowskiego zostala zapomniana przez nasz rodzimy swiat sztuki, wiec jako jeden z ostatnich krewnych Franciszka, z tym wiekszym zadowoleniem przyjalem to zainteresowanie jego osoba. Dla rodziny zawsze byl wielkim artysta, i moze przyjdzie czas ze zostanie doceniony przez szersza publicznosc.

      z powazaniem,

      Marcin August Krudowski

      • Proponuję, żeby Pan napisał wspomninie o swoim atentacie, zebrał fotografie, etc a ja z chęcią to wszystko opublikuję na blogu. Miejsce rezerwuję i będzie tyle ile potrzeba- o to proszę sie nie martwić. Jeśli Pan nie napisze to kto inny to zrobi?

  2. Przeglądając stare czasopisma natrafiłem na ,,Głos Brata Alberta” z 1939 roku , a w nim artykuł na temat Franciszka Krudowskiego:

    Napisać partykuł o Fr. Krudowskim to może zbyt śmiała
    decyzja. Jego dzieła malarskie znajdują się przeważnie w prywatnym posiadaniu. Poezji, utworów literackich i muzycznych artysta nie publikuje. Zdaje się, że dopiero przyszłe pokolenia, przy sprzyjających okolicznościach losu, będą mogły mieć wgląd w głębiny różnorakiej twórczości artystycznej autora słynnego
    »Powrotu z Golgoty«. Te skromne słowa niechaj usprawiedliwi szczera chęć kornego pokłonu przed wielką sztuką religijną, w której zakresie pracował z tak pięknymi rezultatami malarski talent A. Chmielowskiego.

    W maju b. r. obchodził Krudowski w swojej filozoficznej
    samotności osiemdziesiątą rocznicę urodzin. Sześćdziesięciolecie twórczości minęło kilka lat temu, bowiem pierwsze obrazy, przyjęte z uznaniem przez ówczesną krytykę i sfery kulturalne, malował jako kilkunastoletni chłopiec. Co się tyczy rysunków, to
    te powstawały już w okresie dzieciństwa i stanowią do dzisiejszej chwili największe zainteresowanie artysty. Pomimo unikania rozgłosu w poważnych czasopismach poświęconych sztuce pojawiają się reprodukcje jego dzieł malarskich i nawet organizatorzy niektórych wystaw zdołali pozyskać jako eksponaty jego obrazy. Niedawno zmarły słynny rzeźbiarz i miniaturzysta Antoni Madeyski drukując w r. 1930 w »Sztukach Pięknych« swoje ciekawe wspomnienia o artystach polskich w Rzymie opowiada
    o jego długoletnim pobycie w Rzymie, gdzie równocześnie pracowali lub odbywali studia : H, Siemiradzki, J. Unierzyski, Jan Styka, T. Błotnicki, P. Wojtowicz, Z. Langman i wielu innych. Praca ta grzeszy nieścisłością podanych faktów, nie mniej jednak podnosi rzetelny wpływ mistrza na ówczesną kolonię artystyczną polską w Rzymie. Musiał ten wpływ być znaczny, skoro po latach, bo w r. 1932 na międzynarodowej wystawie w Rzymie t. zw. Roma nell’Otto cento red. Leonard Kociemski mógł umieścić między innymi najpoważniejszymi malarzami dzieła Fr. Krudowskiego. Tu należy również przypomnieć świetnie zorganizowaną wystawę sztuki religijnej w Katowicach w r. 1931, w której ozdobą były między innymi sławne już dzisiaj »Widzenie« Brata Alberta i świetnie skomponowana w religijnym nastroju
    »Pieta« Fr. Krudowskiego. W tym samym mniej więcej czasie
    w ciepłym szkicu biograficznym o Janie Styce, wydanym we
    Lwowie dr. A. Małaczyński opisuje czasy wiedeńskie i wpływ na Stykę ucznia »Majsterszuli« Krudowskiego, który już wówczas zapowiadał się jako znakomitość i zdobył wkrótce Prix de Rome z pracownią w Palazzo Venezia w Rzymie. W akademii wiedeńskiej po licznych premiach otrzymał Krudowski złoty medal za kompozycję na zadany temat p. t. »Nawrócenie św. Pawła«.

    Po studiach u profesorów: Griepenkerla, Wurzingera i Eiseninengera przeszedł t. zw. »ineisterschule« prot. Griepenkerla niegdyś ucznia i współpracownika sławnego hellenisty i renesansisty prof. K, Rahla. Tu powstał obraz olejny na płótnie p. t. »Psyche«, zakupiony w swoim czasie przez Krywulta i »Św. Cecylia« 0 której pisał niegdyś entuzjastyczne felietony ks. prałat Gnatowski. W tym czasie malował »Poznanie się Rafaela z Fornariną<i »Straconą nadzieję«, a przede wszystkim swój słynny »Powrót
    z Golgoty« wystawiony niebawem w r. 1880 u Gracjana Ungra w Warszawie. Unger z całym pietyzmem wynająwszy osobny wagon kolejowy przewiózł obraz z Wiednia, gdzie najpierw był wystawiony – do Warszawy.

    O Powrocie z Golgoty« pisał wtedy między innymi H. Sienkiewicz, który polegał na fachowym sądzie wypowiedzianym przez Brandta. Publiczność polska miała sposobność podziwiać to arcydzieło na Wystawie Mariańskiej w Warszawie w r. 1901. Długie lata jest w posiadaniu p. Trepki w Jerzowie pod Piotrkowem. Przeznaczony jest do zbiorów na Wawelu. Minęło zatem sześćdziesiąt lat od chwili pojawienia się na horyzoncie polskiej sztuki religijnej nazwiska tak znakomitego artysty. W ciągu tego
    długiego okresu mało czyta się o Krudowskim, a jeśli trafiają
    się to krótkie wzmianki i powierzchowne. Prof. Feliks Kopera
    rejestruje w swoim trzecim obszernym tomie Dziejów malarstwa w Polsce« kilka zaledwie obrazów Krudowskiego, pisząc, że stworzył je z talentem, opierając się na mistrzach włoskich«. Szkoda, że autor nie dołączył do swego dzieła reprodukcji którego z pięknych obrazów artysty i nie wiele dodał do skąpych wiadomości, jakie mamy o Krudowskim w pracach dra Jerzego Mycielskiego, który podkreślał szczerze poetyczny charakter jego obrazów. Krótkie również zmianki zawierają znane powszechnie J. B. Antoniewicza i Świeykowskiego.

    Sztuka Krudowskiego jest do pewnego stopnia ezoteryczną
    i prawie nieznaną szerokiemu ogółowi. Chciałoby się tu zacytować znane powiedzenie Brzozowskiego, że »lud i podnoszące się ku światłu dna pragną sztuki a nie jej surogatów«, ale może lepiej przypomnieć to, co mówi Hebbel, że »tłum oklaskuje ognie sztuczne, a nie wschód słońca«. Oficjalna historia sztuki polskiej
    współczesnej tolerowała do niedawna kompromitującą omyłkę w Warszawskim Muzeum Narodowym, gdzie na ramie »Złożenia do grobu« podano jako datę urodzenia artysty rok 1840 zamiast 1860. Krudowski należy do najstarszych malarzy dzisiejszego pokolenia. Oczywiście zainteresowania jego są inne przeważnie, aniżeli kierunki współczesnego świata artystycznego. Wynika to
    z charakteru jego talentu. Źródła jego formy artystycznej biją w starej Grecji, jak to było często u największych tytanów artystycznych ludzkości. Treścią jego natchnień życie Chrystusa i Jego dzieło Odkupienia. Kto żyje treścią idei wiecznych i z duszy swojej uczynił świątynię kultu bożego, musi często odwracać wzrok od pospolitej i przyziemnej aktualności. Świętość i siła modlitwy wzmogły w ostatnich dziesiątkach lat jego twórczości, która nie manifestuje się bynajmniej w wielkich płótnach
    i zgiełkliwych kompozycjach, ale w najmniejszym skromnym rysunku doszukuje się niejednokrotnie skończonej formy, wielkiej siły wyrazu i najwyższego natchnienia. Zainteresowanie jego sztuką jest wielkie. Szkoda, że tak rzadko spotyka się jego obrazy. Najczęściej można je podziwiać w zbiorach prywatnych i u »kunsthandlerów«. Dawniej wiele jego prac było w nieistniejącym dziś salonie sztuki »Ars« Z. Sarneckiego w Krakowie i u Rychlinga w Warszawie. „Tygodnik Ilustrowany* po wystawieniu »Powrotu z Golgoty# w Warszawie w r. 1880 wydał wielką reprodukcję obrazu jako premię dla swoich prenumeratorów. Reprodukował też w wielkim formacie „Złożenie do grobu*, które wraz z innym małym obrazem znajduje się w Muzeum Narodowym w Warszawie. To samo pismo podawało dawniej często fotografie dzieł Krudowskiego.
    »Malarstwo tworzy obrazy bogów, wokół niego odprawia
    się kult boski« — powiedział Leonardo da Vinci, a Goethe wspomina, że »sztuka polega na pewnego rodzaju religijnym zmyśle, na głębokiej, niewzruszonej powadze i dlatego tak chętnie łączy się z religią«. Na pamiętnej wystawie we Lwowie w r. 1894 Krudowski otrzymał złoty medal. Piękny obraz Madonny w postawie siedzącej z Chrystusem stojącym, który podnosi rączkę do
    błogosławieństwa, nabył wówczas cesarz Franciszek Józef. Powołane czynniki a może działająca w swoim czasie w Wiedniu komisja rewindykacyjna muszą wiedzieć, gdzie ten obraz obecnie się znajduje. Równocześnie piękny obraz Madonny z Chrystusem jest w zbiorach br. Potockich w Krakowie. O obrazach tych pisał iw swoim czasie znany esteta Wojciech hr. Dzieduszycki.

    Leopold Staff pisząc o Leonardzie da Vincim nadmienia
    że wzmiankarze współcześni i nawet wielbiciele jego talentu czynili mu wyrzuty: „że maluje za mało, że jeden obraz maluje zbyt długo, że nie skończywszy rzeczy zaczętej, przerzuca się do innej«. Nawet wielki Michał Anioł nie szczędzi mu ostrych słów nagany. Nie był nigdy z siebie zadowolony. Zamiast pilnować malarstwa, w którym byłby się stał nowym Apellesem, oddał się cały geometrii, architekturze i astronomii. O Krudowskim mówią podobnie w związku z jego umiłowaniem muzyki i pracą w tym
    zakresie. Słyszy się często pochlebne opinie, że jest jakoby polskim Leonardem czy Raffaelem. Zdania te jednak przy wnikliwej analizie jego obrazów wydają się zbyt powierzchowne. Jeżeli szukać podobieństwa z największymi twórcami sztuki religijnej zwłaszcza we Włoszech, to istotnie Madonny Krudowskiego przypominają powagą i dostojeństwem typ Madonn Belliniego.
    Ale równocześnie np. w »Dolorosie« Krudowskiego, na obrazie »Pieta« lub w innych kompozycjach jest ból, jaki widzimy w zachowanej z czasów starożytnych »Medei« Timmomachosa. Zwłaszcza w układzie ust i w spojrzeniu. Figury jego obrazów przypominają harmonią linii postacie Fidiasza, jakby ożywione kolorytem Tycjana. Podobne wrażenie odczuwa się patrząc na twórczość Jerzego Watts'a.

    Link do pisma poniżej:

    Click to access NDIGCZAS017873_1939_004.pdf

Leave a comment