RUBENS z POLSWISS ART. Próba podsumowania. Part 2/2

Peter Paul Rubens. Świeta Rodzina. Obraz z katalogu Polswiss Art, wczesniej z katalogu Dorotheum

[Part 1/2: https://polishartcorner.com/2024/01/01/rubens-z-polswiss-art-proba-podsumowania-part-1-2/)

Opinia z Rubenianum

Budzi zdziwienie dlaczego krakowski właściciel Rubensa nie zwrócił się o opinię do Rubenianum. Przecież taką opinię by otrzymał i to prawdopodobnie gratis. Posiadanie wariantu obrazu Świetej Rodziny z warsztatu Rubensa to spore wydarzenie. Obraz nabrałby wtedy znaczenia międzynarodowego. Na podstawie listu, którego fragment został wcześniej opublikowany na blogu oraz na podstawie zakulisowych informacji wiemy, że Rubenianum wiedziało o istnieniu tego obrazu i chętnie udzieliłoby o nim opinii właścicielowi. Było sporo czasu przed aukcją, całe 6 lat, by o to poprosić. Obraz ten sprowadzony z Austrii do Polski, o ułamkowej wówczas wartości rynkowej, mógby zostać wywieziony przed aukcją bez problemu na ewentualne oględziny zagranicznych ekspertów.

Jeśli kolekcjoner z Krakowa nie miał pomysłu poproszenia o ekspertyzę z Rubenianum to dlaczego dom aukcyjny Polswiss Art, działający z takim profesjonalizem i jego imieniu, tego nie zasugerował i dlaczego przyjął obraz na aukcje bez ekspertyzy zagranicznej? Warto zapoznać się z fragmentami dwóch listów w tej sprawie wysłanych przez zagranicznego eksperta (jego nazwisko jest znane Polish Art Corner) do czytelników bloga:

“(…) We only comment on the authenticity of paintings to their owners and to people acting on behalf of them. The painting you refer to is known to us and documented in our files. And in fact, various cases have been documented from the Polish art market in recent years that make me wonder as an expert. (…). As soon as owners contact us, we will be happy to provide information at any time.”

“(…) I am asked for my opinion about three hundred times a year and if the owner or a person authorized by the owner asks for it, I am happy to give my opinion. Sometimes, as in the case of the painting offered in Poland, I also give my opinion without being asked. They took note of my opinion there. The new owner has not contacted me, but he may have reasons for paying almost a million US dollars for this painting. However, the reasons for this are probably beyond my expertise. (…)”

Dlaczego sprzedaż w Polsce a nie w Sotheby’s czy w Christie’s?

Podobno, życzeniem właściciela pracy było pozostawienie obrazu na zawsze w Polsce. Wycena i analiza tego obrazu w jedym z tych dwóch zachodnich domów aukcyjnych nie przesądzała jeszcze o przymusie aukcyjnym w jednym z nich. Obraz można było zabrać i przywieźć z powrotem do Polski już z aureolą wielkości. Przypuszczam jednak, że zarówno Christie’s jak i Sotheby’s dokonałoby bardzo poważnej weryfikacji autentyczności i proweniencji. Mogłoby to wyjść obrazowi na dobre … lub na złe. Wniosek narzuca się, że za granicą mogło powstać groźne ryzyko odrzucenia z aukcji a w Polsce tego ryzyka chyba nie było – wniosek ten może być oczywiście błędny lecz może być prawdziwy.

Sprzedaż obrazu

Portal artinfo.pl podał informację o aukcji Polswiss Art w dniu 12 grudnia 2023 na swojej pierwszej stronie:

„Aukcja rozpoczęła się z przytupem, bo już drugą pozycją w katalogu było XVII-wieczne dzieło z pracowni Petera Paula Rubensa. Wraz z opłatą aukcyjną praca została sprzedana za 4 620 000 zł!

Od kiedy sprzedanie tak ‘ważnego’ obrazu za 3,850,000 zł, czyli poniżej ceny estymacyjnej (4-6 milionów złotych) można nazwać sukcesem, czyli sprzedażą z przytupem? Takie bezkrytyczne dziennikarstwo jest żałosne.

Interesującym faktem jest, że firma Polswiss Art sama nie wiedziała czy sprzedała tę pracę czy też jej nie sprzedała. Na własnej stronie internetowej firma pierwotnie podała, że obraz został ‘pominięty’. Dopiero następnego dnia pojawiła się informacja o jego sprzedaży. Jak było naprawdę? Warto przywołać w tym miejscu artykuł sprzed 20 lat ‘Nieczysta gra’ (https://www.wprost.pl/84587/nieczysta-gra.html ) o powszechnych wówczas (?) praktykach domów aukcyjnych związanych z fikcyjnymi sprzedażami.

Przyszłość ‘Rubensa z Polswiss Art’

W zasadzie nie powinno być aż tak istotne czy obraz ten został sprzedany kolekcjonerowi lub inwestorowi i za ile. Każda osoba ma prawo wydać swoje pieniądze w dowolny sposób. Nabywca tej pracy jeśli zechce ją ponownie sprzedać w Polsce to będzie jedynie musiał znaleźć drugą osobę o podobnej wiedzy i mentalności inwestycyjno-kolekcjonerskiej. Można jednak tym obrazem obracać będzie jedynie w Polsce a nie na arenie międzynarodowej. Arena międzynardowa odpadnie bo tego obrazu jako ’bezcennego’ skarbu dla kultury Polski nie da się już wywieźć na stałe za granicę (co prawda bardzo ważnemu obrazowi Siemiradzkiego czyli Rozbitkowi udalo się wyjechać na stałe z Polski dzięki właśnie Polswiss Art; https://www.pb.pl/slynny-rozbitek-siemiradzkiego-opuscil-polske-736879). Obraz Rubensa na stałe pozostanie w Polsce i niepotrzebne będą mu w przyszłości dodatkowe ekspertyzy z ośrodków zagranicznych.

Ekspertyzy dyskutowanego obrazu mogą mieć znaczenie jedynie na terenach Polski. Historia ta za bardzo przypomina skandal z końca lat 80-tych związany z atrybucją większości obrazów z kolekcji Porczyńskich i warto sobie go odświeżyć. Kolekcja Porczyńskich była jednak ich darem i chyba dlatego dyskusja była dość otwarta o atrybucjach prac malarskich.

Opór przed akceptacją atrybucji Rubensa przedstawionej przez Polswiss Art był i jest dość silny wśród innych konserwatorów, historyków sztuki, muzealników, niektórych dziennikarzy i zwykłych kolekcjonerów – tak to wynika z korespondecji, która napływała przed i po aukcji na adres tego blogu. Zastanawiają opinie polskiej prasy tak unisono zachwycających się tym obrazem. Czyżby polska prasa zatrudniała w swoich redakcjach największych ‘rubensologów’? Warto zastanowić się dlaczego że było ani jednego publicznego głosu nawołującego do lepszego poznania tego obrazu.

Old Masters na polskim rynku

Polskie domy aukcyjne handlują głównie polską sztuka. Prace malarskie obcych artystów nie mają dużego powodzenia i są to marginalne sprzedaże. W ostatnich dwóch latach dał się zauważyć trend wystawiania prac ‘starych mistrzów’ w niektórych domach, np. Desa-Unicum wystąpiła w 2022 roku na aukcji z innym obrazem Rubensa a potem Wita Stwosza, SDA powtórzył niedawno nieudaną sprzedaż tego samego obrazu Wita Stwosza zaś obecnie do katalogu Polswiss Art widzimy dyskutowany obraz Rubensa. Te wszystkie próby to ‘big ticket’ ze światowymi cenami. ‘Polak potrafi’ jak pisano za czasów Gierka. Oferty rynkowe prac starych mistrzów w polskich katalogach aukcyjnych budzą zdziwienie zachodnich ekspertów. Jeśli ten trend się utrzyma to żadna z dużych zachodnich firm nie będzie myślała o współpracy nie mówiąc o wejściu na polski rynek. Może właśnie o to chodzi polskim domom aukcyjnym by miały nieskrępowaną wolną rękę i możliwośc robienia tego co się chce bez oglądania się na rynek międzynarodowy.

Na marginesie, warto aby właściciel ‘Portretu Damy’ Rubensa, sprzedanego w Desie w 2022 roku za 12 mln złotych (wycena 18-24 mln złotych) zapytał o ocenę tego płótna w Rubenianium lub sam dotarł do katalogu Corpus Rubenianum. Atrybucja tego płótna jest tam podana. O tej pracy polska prasa pisała również na klęczkach.

Rola polskich instytucji

Polskie instytucje muzealne miały możliwość wypowiedzenia się w sprawie tego obrazu. Pomimo wysyłanych do nich listów nie zdecydowały się na ocenę – treść niektórych listów do tych instytucji jest znana Polish Art Corner. Czy te instytucje uważają się za ‘lepsze’ w stosunku do domów aukcyjnych czy też mają zabronione polemizowanie na temat prac pojawiających się na wolnym rynku? Nieskrępowane opinie i dyskusje pracowników naukowych mogłyby wiele wnieść korzystnego do dyskusji. Nie należy bać się otwartych dyskusji o różnych hipotezach bo “Sunlight is said to be the best of disinfectants“.

Podsumowanie

Ponieważ żaden z polskich ekspertów, ani też osoba sprzedająca obraz, ani dom aukcyjny Polswiss Art, ani też nowy jego nabywca nie skontaktowali się z Rubenanium to może warto udostępnić im adres kontaktu. Przewodniczącym Centrum Rubenianum w Antwerpii jest Profesor Nils Büttner

Prof. Dr. Nils Büttner is Professor at the Staatliche Akademie der Bildenden Künste Stuttgart and Chairman of the Centrum Rubenianum in Antwerp. He has been an associate member of CODART since 2008.

Zastanawiające jest dlaczego żadne z polskich muzeów nie zdecydowało się na zakup tego obrazu. Był przecież pod ręką w centrum Warszawy i na pewno muzealnicy mieli czas by się zastanowić i mogli mieć nieskrępowaną możliwość zapoznania się na miejscu z ekspertyzami. Wystarczyło jedynie podnieść rękę natychmiast po licytacji by przejąć tę pracę do muzeum.

Wygranym tej aukcji na pewno powinien być… Urząd Skarbowy. Skoro ta praca została sprzedana to firma Polswiss Art powinna zapłacić podatek dochodowy od zysku, który wynosi 770,000 złotych. Urzędy skarbowe szukają po ciemku paragonów na małych straganch a tu w światłach jupiterów ulicy Wiejskiej pojawiła się spora suma już zaksięgowana.

Jest wielu przegranych tej aukcji:

  • Dwóch polskich ekspertów, których umiejętności i wiedza mogą być zasadnie podważane w oczach innych o ile to właśnie oni wydali samodzielne ekpertyzy o 1) warsztacie Rubensa i 2) datowaniu obrazu ‘około 1630 roku’.
  • Poswiss Art bo obnażył swoją słabość, gazetową wiedzę odnośnie sztuki starych mistrzów, brak profesjonalizmu w dostępie do dokumentacji.
  • Polski rynek antykwaryczny może być największym przegranym bo może nastąpić odsunięcie się wielu klientów, gdy ci zapoznają się z ‘kuchnią’ domów aukcyjnych i ich kucharzami. Rozdmuchana sprawa sprzedaży Rubensa w prasie i kanałach telewizyjnych wskazuje, że nie znalazł sie nawet ‘jeden sprawiedliwy’ który publicznie miałby inne zdanie.
  • Organizacja czy organizacje zrzeszające antykwariuszy polskich, które nie podniosły żadnego polemicznego głosu i umyły ręce.
  • Muzealnicy mający szeroką wiedzę, którzy dopuścili się grzechu milczenia.
  • Duża grupa kolekcjonerów bo bezkrytycznie uwierzyła w słowo pisane.
  • Zwykli zjadacze chleba karmieni papką dziennikarską bo są dumni, że w Polsce sprzedaje się sztukę z najwyższej półki. W tym miejscu zacytuję fragment mocnego listu w tej samej sprawie:

“(…) We live in a time when scientific facts are less important than wild claims made by journalists. Instead of asking someone who understands something about the matter, they are happy to help dubious businessmen with their sinister dealings. (…)

Można odnieść wrażenie, że strach przez wytoczeniem kosztownego i długotrwałego procesu sądowego mógł również zahamować polemikę na temat tego obrazu. Na przestrzeni ostatnich 30 lat było kilka sławnych procesów sądowych w tym zakresie. Nawet sam ś+p Franciszek Starowieyski musiał kilkanaście lat temu zaklinać się przed sądem, że to nie on namalował ‘Zjawę’ (nota bene sprzedaną w Polswiss Art; np. http://old.sdp.pl/aktualnosci/2014,falszywa-zjawa-starowieyskiego-wygrana-miliszkiewicza,1341647580; https://dzieje.pl/kultura-i-sztuka/obraz-zjawa-zostal-odebrany-z-sadu-okregowego-w-warszawie ). Sąd nie miał pojęcia czy ma jemu wierzyć czy też ekspertowi domu aukcyjnego.

Końcowy wniosek

Wcześniej czy później, sprawa atrybucji ulegnie wyjaśnieniu. Wiemy już, że Corpus Rubenianum zamierza umieścić ten obraz i jego historię w tomie, który będzie wydany w 2025 roku. Będzie tam przypisana ocena atrybucji tego oleju. Czy w 2025 roku obecny posiadacz tej pracy będzie miał powody do dumy? Trzeba poczekać i dożyć tego momentu. Można tę arybucję wyjaśnić już jutro – trzeba tylko chcieć.

Addendum

Już po napisaniu tego artykułu okazało się, że wiele dyskutowanych tutaj spraw zostało wymienionych w noworocznym artykule p. Janusza Miliszkiewicza „Nieświadomi klienci przepłacają” z podtytułem “Krajowy rynek sztuki wymaga szybkiej regulacji prawnej” opublikowanym w Parkiecie (30 grudnia 2023 – 1 stycznia 2024, strona 11), https://www.parkiet.com/inwestycje-alternatywne/art39639651-rynek-sztuki-nieswiadomi-klienci-przeplacaja. Pozwolę sobie zacytować fragmenty tego artykułu:

Na rynku sztuki obraca się kwotami nierzadko równie wysokimi jak na Giełdzie Papierów Wartościowych. Nie podlega on jednak szczegółowej regulacji ani kontroli, podczas gdy transakcje na giełdzie podlegają skutecznym rygorom prawnym. W nowym roku warto wykorzystać zmiany społeczno-polityczne dla reformy rynku.

Ważnym problemem na krajowych aukcjach po 1989 r. jest podawanie fikcyjnych cen po reżyserowanych licytacjach. Wolny rynek sztuki ma 34 lata, ale nie ma na nim instrumentu prawno-logistycznego pozwalającego na sprawdzenie, czy podany do wiadomości publicznej wynik licytacji jest prawdziwy, czy transakcja doszła do skutku. Ten problem od lat wielokrotnie sygnalizują prawnicy. Traci sam rynek, bo jest nieprzejrzysty. Plotki o fikcyjnych licytacjach niszczą wizerunek rynku sztuki. Tracą na tym przede wszystkim nieświadomi nabywcy. Sugerują się podawanymi lipnymi cenami i w swoich zakupach przepłacają. Jak dotrzeć do nabywców, zanim dokonają nietrafnego zakupu? Potrzebna jest edukacja, wolny przepływ informacji o tajemnicach rynku sztuki.

Recepta na problemy

Wystarczy wzorem świata wprowadzić obowiązkowe protokoły spisywane po aukcjach. Firma płaciłaby pdatki od wyników podanych w protokole. Taki protokół byłby źródłem wiedzy o faktycznych wynikach dla wszystkich zainteresowanych, np. dla inwestorów oraz dziennikarzy. To rozwiązanie nic nie kosztuje! Antykwariuszowi nie opłaciłoby się podawać fikcyjnych, rekordowych cen, kiedy płaciłby od nich podatek. Po co niektórzy antykwariusze po licytacjach podają fikcyjne ceny? Żeby budować swój wizerunek. To ma być dowód, że są skutecznymi sprzedawcami, bo sprzedają drogo, bo nawet wątpliwy towar nie spada z licytacji. Oczywiście chodzi także o kreowanie wysokich cen. Kolejny problem, który wymaga szybkiego rozwiązania, to brak prawnej definicji eksperta, który orzeka o autentyczności dzieł sztuki. Decyduje tym samym o milionowym majątku klientów. Dziś ekspertami zostają nierzadko przypadkowe osoby. Z reguły nie mają OC i w praktyce za nic nie odpowiadają. Zwykle nie płacą podatków od wykonywanych usług eksperckich. Natomiast tak zwane ekspertyzy często zawierają dowolne informacje. (…)

(…) Wiele razy alarmowałem w „Parkiecie”, że krajowe media nie mogą rzetelnie informować o patologiach na rynku sztuki. Niektórzy antykwariusze skutecznie blokują publikacje pismami przedprocesowymi lub pozwami sądowymi. Takie zjawisko pojawiło się na światowym rynku już w latach 40. XX wieku. Zostało u nas opisane w monografii pod redakcją Ronalda D. Spencera „Ekspert kontra dzieło sztuki”. Tę ważną lekturę wydał w 2009 r. Ośrodek Ochrony Zbiorów Publicznych. Przed krajową cenzurą ratuje nas tajemniczy portal „Polish Art Corner”, który ujawnia aktualne zagrożenia na polskim rynku (www.po lishartcorner.com). Warto zajrzeć, są tam pouczające lektury! (…)

Wypada podziękować autorowi za zauważenie Polish Art Corner. Wklejam poniżej PDF całego artykułu Janusza Miliszkiewicza:


Informacja z Muzeum Narodowego w Krakowie

Wiemy już zatem, że Muzeum Narodowe w Krakowie nie wykonywało ekspertyz płótna ‘szkoły Rubensa’ i nie można powoływać się i łaczyć MNK z ekpertyzą wydaną przez LANBOZ.

Pozostaje zatem alternatywa:

  • LANBOZ nie wykonał żadnych badań
  • LANBOZ wykonał ekspertyzę bo prowadzi również prywatną działalność gospodarczą w ramach MNK

Na stronie ineternetowej LANBOZ nie ma informacji o prowadzeniu dodatkowej działalności gospodarczej dla sektora prywatnego.

„Laboratorium wykonuje badania technologiczne dzieł sztuki z własnej kolekcji MNK i coraz większym stopniu realizuje badania zabytków z kolekcji innych polskich muzeów.”

Ekspertza LANBOZ, jeśli istnieje, jest nadal ukryta przed światem. (01/20/24)



Czytelników zapraszam do dzielenia się uwagami i swoja wiedzą na poruszane sprawy [polishartcorner(et) gmail.com]. Zapewniam anonimowość prosząc jedynie o zaznaczenie czy autor listu zgadza się na jego publikację. Riposty z Polswiss Art i ekspertów, oraz kopie ekpertyz, jeśli takie nadejdą, zostaną opublikowane oczywiście bez skrótów.

5 thoughts on “RUBENS z POLSWISS ART. Próba podsumowania. Part 2/2

  1. Czytając wszystkie powyższe wnioski nie sposób wyprowadzić jedynej logicznej implikacji przedstawionego wnioskowania: przegrani są wszyscy uczestnicy polskiego rynku sztuki, a wygrany jest tylko jeden – jego magnificencja Polish Art Corner, samozwańczy i wyłączny posiadacz racji, Robin Hood na rynku sztuki pomiędzy Odrą i Wisłą. Proszę wybaczyć cynizm, ale w swoich wywodach uderza Pan już w tak wysokie tony samouwielbienia, że na prawdę ciężko szukać w nich jakichkolwiek śladów obiektywizmu (a szkoda bo temat był nośny i istotny).

    Deliberuje Pan nad ekspertyzami dołączonymi do tej pracy nie znając całkowicie ich treści – przecież to całkowita farsa… W wielu akapitach sugeruje Pan, że praca ta była oferowana jako dzieło Rubensa – podczas gdy z tego co widzę wszyscy wymienieni po stronie sprzedającej opisywali pracę jako pracę z warsztatu czy też pracowni artysty. Czy było to naciąganie atrybucji – tego pewnie się nie dowiemy bo górę w dyskusji wzięły sensacyjne rozważania nad tym ile ktoś próbował zarobić.

    Co do kwestii zarabiania – dziwnym trafem pojawia się w tych wywodach jedynie owe sensacyjne 3.250 EUR, a nigdzie nie pojawia się rozwinięcie wątku sprzedaży analogicznej pracy z warsztatu artysty w rzymskim Bertolami za 400 tys. EUR (plus opłaty)

    Reasumując – argumenty dobiera Pan wyłącznie w sposób taki by udowadniać postawioną przez siebie tezę, a nie po to by przeprowadzić obiektywne wnioskowanie. Nie mam z tym problemu – to Pański blog i Pana prawo, proszę jednak nie uzurpować sobie roli bycia arbitrem i obiektywnym autorytetem. Narzeka Pan również na brak reakcji ze strony polskich instytucji – ja myślę, że to bardzo logiczne, że nikt nie chce szargać swojego imienia i nazwiska jeśli adwersarzem jest całkowicie anonimowy autor bloga, który zawsze chowa się pod płaszczykiem komfortowej anonimowości.

    Pozdrawia nieco zniesmaczony czytelnik

    P.S. Proszę się upewnić, że ma Pan zgodę wydawcy na powszechne publikowanie artykułu dostępnego jedynie w płatnej wersji gazety…

    • Dziękuję za list i po kolei odpowiedzi na zarzuty.

      Komentarze są rzeczywiście moimi opiniami i tylko moimi. Każdy może wyciągać inne wnioski i je opublikuje jeśli zostaną nadesłane. Gdybym był pełen uwielbienia do siebie to Pana list wyrzuciłbym do kosza. Byłoby więcej rzeczowej dyskusji gdyby dom aukcyjny nie ukrywał tych trzech eksperckich opinii. Proszę o nutkę obiektywizmu z Pana strony bo cała sprawa opiera się na braku tych opinii czyli kupowania pracy ‘w ciemno’, na słowo dziennikarzy.

      Na samym początku pisałem, że praca jest określona jako ‘warsztat Rubensa’ a nie Rubensa. Czasami używam zamiennie słowa Rubens by zaoszczędzić powtarzania się. Proszę nie oszukiwać bo w pierwszym zdaniu piszę o ‘warsztacie Rubensa’. Farsą jest brak dotępnych opinii by zainteresowani mogli je przeanalizować.

      Proszę napisać do Rubenianium o ocenę tej pracy z domu Bertolami. Dwa podobne przykłady podałem i je wytłumaczyłem. Bertolami sprzedało za 400,000 euro a Dorotheum za 3,000 euro.

      W żadnym z moich wpisów nie pisałem, że jestem autorytetem w czymkolwiek i to potwierdzam.

      Instytucje nie powinny absolutnie dyskutować ze mną lecz z Polswiss Art o atrybucji tego oleju. Dziennikarze napisali na klęczkach kilka artykułów w polskiej prasie o tym obrazie a nie było żadnego odzewu polemicznego. Proszę poczytać o konkluzji p. Miliszkiewicza dlaczego tak się dzieje.

      Zapewniam, że uzyskałem od p. Miliszkiewicza zgodę by jego artykuł opublikować jako PDF.

      PS. Skoro cechy mojego charakteru już Pan ustalił to czy możemy teraz rozpocząć dyskusję o tym ‘warsztacie Rubensa’? Czy mógłby Pan nadesłać kopie tych trzech ekspertyz bo tych naprawdę brakuje. Rozumiem, że może Pan je posiada lub przynajmniej przeczytał. Proszę mi przedstawić swoje argumenty, że ten obraz powstał w warsztacie Rubensa.
      Pozdrawiam, JD

    • Jednak autor blogu przeprowadził dosyć rzeczową analizę i wysunął całkiem obiektywne wnioski. W przypadku sprzedaży dzieła sztuki o znacznej wartości artystycznej i kolekcjonerskiej, wobec braku udokumentowanej historii przedmiotu, dziwi fakt, że atrybucja opiera się jedynie na opiniach dwóch polskich rzeczoznawców, a brak jest opinii ekspertów i instytucji zachodnich dysponujących istotną wiedzą i doświadczeniem w tej materii, w tym Rubenianium, czyli najbardziej kompetentnej i odpowiedniej do przedstawienia stanowiska w rzeczonym temacie.
      Nie oznacza to (i sam autor bloga to kilkakrotnie przyznał), że przedmiotowy obraz na pewno jest falsyfikatem, ale brak podjęcia wspomnianych działań ze strony właściciela obrazu lub/i domu akcyjnego w toku ustalania atrybucji każe zastanowić się nad powodami tych zaniechań.
      Przy okazji fakt, że opinie polskich rzeczoznawców nie zostały upublicznione i opublikowane w opisie aukcyjnym, rzeczywiście nie nadaje sprawie przejrzystości.

      Zastanawiające jest również dlaczego eksperci Dorotheum dokonali innej oceny obrazu. Przyjąwszy, że dzieło jest autentyczne, musieliby dokonać błędnej atrybucji i estymacji wypuszczając taką perełkę za bezcen. Zawieść musieliby również kolekcjonerzy nie biorąc udziału w licytacji tak znaczącego dzieła sztuki.

      Reasumując jest tu wiele znaków zapytania, które autor bloga dosyć dobrze przedstawił czytelnikom piętnując liczne aspekty sprawy każące dosyć sceptycznie podchodzić do kwestii autentyczności tego płótna.

      Myślę, że wszyscy byliby wygrani, gdyby dokumentacja potwierdzająca atrybucję obrazu w jak największym stopniu rozwiewała wątpliwości dotyczące autentyczności dzieła i gdyby płótno zostało zakupione na przykład przez któreś w polskich muzeów. W zaistniałej sytuacji rzeczywiście zdaje się, że większość jest tu przegranych.

  2. Witam !

    Zdumiewające jest , że po upływie prawie miesiąca od tej farsy – którą była próba sprzedaży tego obrazu ‘RUBENSA’ , odnajdują się przedstawiciele tak zwanego polskiego BETONU do których nie trafiają żadne argumenty , tak jest w polityce i jak widać także na rynku sztuki.
    EWARYST sugeruje , że osoby ze strony sprzedającej od początku mówiły , że jest to warsztat Rubensa (tak na marginesie na to nie ma absolutnie żadnych dowodów ), no ale przecież na RAMIE TEGO OBRAZU JEST PRZYTWIERDZONA TABLICZKA Z NAPISEM P.P. RUBENS 1577 -1640 !!!
    Jak to rozumieć ? Ile trzeba jeszcze o tym pisać i mówić, że była to próba ordynarnego oszustwa na szkodę kolekcjonera/inwestora.

    Ten tekst autora bloga trzeba ‘przybić gwoździami’ na stronie głównej żeby każdy kto odwiedzi tego bloga o tym mógł przeczytać i zapamiętać jak polskie CHYTRE LISKI rynku sztuki robią ‘ flipy ‘ .

    Jeśli autor bloga jest Robin Hoodem to ja jestem Indianą Jonesem rynku sztuki.

    Pozdrawiam K.K.

  3. Jako ktos kto korzystal z uslug LANBOZu, chcialbym odniesc sie do tematu tego laboratorium. Uwazam, ze opis ktory znalazl sie w katalogu Polswissart tj. “Do obrazu dołączono dokumentację konserwatorską od Laboratorium Analiz i Nieniszczących Badań Obiektów Zabytkowych Muzeum Narodowego w Krakowie z 2020 roku” wprowadza czytelnika w blad (nie chce oceniac czy bylo to swiadome dzialanie domu aukcyjnego). Opis sugeruje, ze wykonano tam prace konserwatorskie, a z listu Radcy Prawnego dowiadujemy sie, ze nie mialo to miejsca. LANBOZ mogl wykonac jedynie badania obrazu, np. zdjecia analityczne (UV, RTG, IR etc), ktore mogly posluzyc wymienionym w katalogu aukcyjnym espertom, jako podstawa do wysnucia wlasnych wnioskow zawartych w sporzadzonej przez nich ekspertyzie. W tym przypadku warto podkreslic, ze wykonanie badan nie jest rownoznaczne z ekspertyza, a ekspertyza o ile mi wiadomo zakonczona powinna byc opinia. Warto tutaj wrocic do komentarza Pani Agnieszki Widackiej-Bisagi z MNK opublikowanego na lamach tego bloga, mowiacego o tym, ze LANBOZ nie wydaje opinii: “LANBOZ nie wydaje opinii potwierdzających datowanie czy atrybucje. Jest to zespół naukowców – chemików, fizyków, konserwatorów badających fizyko-chemiczne właściwości dzieła sztuki i wydający wyniki swoich badań. Innymi słowy podaje skład/splot płótna/innego podobrazia i zaprawy. Może podać występujące w malaturze pierwiastki sugerujące wykorzystanie tych czy innych pigmentów, ilość warstw pociągniętych fiksatywą etc. Pani powołująca się wyżej na opinie LANBOZ, która datowała płótno na rok 1630 chyba nie widziała jednak rezultatów badań tej jednostki.”

Leave a comment