
Obraz ten mi śmierdzi. Nieudalnie namalowany a potwierdzeniem autentyczności ma być nalepka naklejona z tyłu tektury.


Ta nalepka to kopia prawdziwego stempla, który często widziałem przystawionego np. na odwrociu deski malarskiej wraz z drugim okrągłym stemplem ‘herbowym’ na którego okręgu znajduje się imię i nazwisko malarza oraz jego adres a w środku herb a poniżej herbu numer inwentarzowy (pisany ręcznie, atramentem). Te prawdziwe stemple były przystawiane na pracach malarza (ewentualnie autorstwa osób pracujących w jego ‘stajni’) około lat 1935 i późniejszych, choć nie wiem dokładnie od kiedy były przystawiane. Obecnie, ta nalepka jest na tyłach obrazu datowanego z 1930 roku. Piszę o tym, bo obecnie prace Kossaków reklamowane są w Polsce jako równowartość sztabki złota. To kolejne mydlenie oczu w momencie gdy rynek krajowy spada na łeb, na szyję i trzeba się czegoś trzymać. Nawet Desa podobno szykuje się na jesienną, monotematyczną aukcję prac Kossaków. Ciekawe ile tam znajdzie się ‘kossaczków’. PS. Zasługi Kossaków są ogromne ale ilość ‘kossaczków’ tak wielka, że należy podchodzić z wielka rozwagą do zakupów bo zamiast sztabki złota można kupić sztabkę tombaku.

Lot 132. JERZY KOSSAK (POLISH 1886-1955). A Man with a Horse, 36 x 51 cm (14 1/8 x 20 1/8 in.) oil on board signed and dated lower right. CONDITION Observed in frame, the painting is in good condition, overall craquelure and surface grime, a couple of minuscule spots paint loss along the upper edge. UV light inspection showed two small spots of retouching center right. 1930. Estimate 3,500 – 4,500 euro. Shapiro Auctions. 06/15/23
W tym przypadku czuje się zobowiązany dodać votum separatum!
Główną wadą powyższej pracy jest to, że została autorsko antydatowana przez autora – moim zdaniem w rzeczywistości została namalowana w drugiej połowie lat czterdziestych i stąd bierze się jej niezbyt wysoka jakość malarska (nie jest to wielką tajemnicą w Krakowie, że Jerzy Kossak za dodatkową opłatą nie miał najmniejszych skrupułów aby umieścić obok sygnatury dowolną, wskazaną przez klienta datę).
Co do stempla – jest to w istocie odcisk tej samej pieczęci której zdjęcie Szanowny Pan dołączył. Różnica w odcisku wynika z faktu naturalnego zużycia pieczęci – Pan dodał odcisk z początku lat trzydziestych, na tyle obrazu widzimy odcisk wykonany kilkanaście lat później (kiedy stempel został użyty już kilka tysięcy razy i jest już niezwykle mocno zużyty). Nie mam pojęcia czemu podłoże na którym pieczęć została odbita zostało przeklejone – być może z powodu wymiany oprawy (praca na zdjęciach jest w oprawie wtórnej – na pewno niekrakowskiej. Być może w trakcie wymiany zostało wykonane to przeniesienie. Sam stempel na pewno jest autentyczny. Nie zawsze występował z drugim, okrągłym zawierającym centralnie herb Kos – obydwóch pieczęci Jerzy Kossak używał od samego początku lat trzydziestych i tylko w początkowym okresie wpisywał odręcznie numerację (dość szybko zarzucił realizację tego pomysłu – zapewne po ponumerowaniu kilkuset prac).
A wspomniane aukcje Desy pod koniec lata to już powoli cykliczna tradycja – co roku odbywają się w Sopocie i cieszą się zazwyczaj wielkim zainteresowaniem.
ukłony z Krakowa
Krakauer
Wygląda na to, że p. Krakauer z Krakowa jest pro bono odwokatem Jerzego Kossaka i nie mając dowodów stara się jak może wybronić ten bambolski olej z 1930 roku. Adwokacka linia obrony oparta jest na założeniach literaturowych, własnych obserwacjach i wiedzy oraz mnóstwa spekukacji (dawniej by napisano ‘spekulacyj’ jako liczba mnoga). Jako oskarżyciel tej pracy, stwierdzam, że fakty mówią iż praca jest słaba, precyzyjnie datowana i jeśli powstała w 1930 roku to namalował ją ktoś inny zaś artysta jedynie mógł ją sygnować lub dokonać drobnych poprawek. To, że artysta oszukiwał klientów świadczy na jego niekorzyść. W literaturze są opisane przypadki, gdy Jerzy Kossak malując obraz ojca proponował klientowi sygnowanie go nazwiskiem ojca co jest już grubym przestępstem. Ile takich przypadków miało miejsce i ile takich prac krąży na rynku? Antydatowanie jest również oszustwem i tak należy to traktować a nie bronić. Mamy zatem do czynienia z arystą noszącym wilczą skórę. Mówienie o zużyciu pieczęci i wymianie tyłu pracy jest też czystą spekulacją. Dowodów nie ma. Jak pisze często jeden z dziennikarzy „czysty typ nordycki i bez mydła jest czysty”. Nie potrzeba zatem zbędnych i mętnych tłumaczeń spekulacyjnych do wątpliwej pracy bo to tylko pogłębia wątpliwości. P. Krakauer nie odniósł się natomiast do proponowanej wyceny, która budzi wielkie zdziwienie. Nadal twierdzę, że to jest tombak a nie złoto a w najlepszym przypadku oszustwo na niekorzyść klienta. I rest my case.
Pozdrawiam zza wody.
Były Warschauer.
PS. Pisząc o tej pracy liczyłem na odzew p. Krakauera, za który dziękuję.